Finał NBA: druga porażka Magic
Nie było nam dane, żeby dziś wygrać. Walczyliśmy do samego końca. Mecz wyglądał całkowicie inaczej, niż pierwsze spotkanie. O wszystkim przesądziły głupie straty w końcówce (łącznie Magic stracili piłkę 20 razy – przyp. PAP). Będziemy jednak walczyć w Orlando – musimy wygrać wszystkie mecze, żeby na poważnie myśleć o mistrzostwie” – powiedział kilka minut po meczu Gortat.
Polak spędził na parkiecie 15 minut i 29 sekund. Zdobył w tym czasie cztery punkty, zebrał trzy piłki, raz faulował i zaliczył dwie straty. Zawodziła jego skuteczność – trafił tylko jeden z czterech rzutów z gry i dwa z czterech wolnych. “W kilku sytuacjach mogłem zachować się lepiej – odrobinę się zawahałem. Nie sądzę, żeby wpływ na to miał fakt, że zrezygnowałem z zajęć rzutowych w piątek. Z dnia na dzień nie stanę się przecież superstrzelcem. Te zajęcia nie miały wpływu na wynik” – zapewnił w rozmowie z PAP Gortat.
Już w pierwszej kwarcie trener Stan Van Gudny zdecydował się na wspólną grę Gortata z Dwightem Howardem. Początkowo eksperyment zdawał się przynosić duże korzyści drużynie, ale im dłużej obaj przebywali na parkiecie razem, tym słabiej wyglądała gra Magic. Mimo nie najlepszej postawy Magic mogli wygrać niedzielne spotkanie. Po tym jak Hedo Turkoglu zablokował Kobe Bryanta koledzy Gortata mieli 0,6 sekundy na oddanie rzutu. Debiutant Courtney Lee otrzymał świetne podanie pod kosz od Turkoglu, ale z bliskiej odległości nie trafił i o wyniku zadecydowała dogrywka. “Pierwszy raz w karierze znalazł się w takiej sytuacji i rzut mu po prostu nie wyszedł. Jeśli będzie miał kolejną szansę – na pewno trafi” – zaznaczył Gortat, który ostatnią akcję oraz dogrywkę obserwował z ławki rezerwowych. “Cóż mogę powiedzieć – spudłował. Sytuacja była doskonała i nie wiem co się stało. Nie wiem też dlaczego w całym meczu nasi obrońcy zagrali tak słabo. Lakers praktycznie nie musieli przeciwko nim bronić – i tak pudłowali rzuty. Brakuje mi już pomysłów jak to naprawić. Staram się jednak przekonać graczy, że wszystko się jeszcze może zmienić. Może powtórzymy drogę, jaką poszli Miami Heat w 2006 roku (przegrali dwa wyjazdowe mecze z Dallas Mavericks, ale wygrali mistrzostwo NBA 4-2 – przyp. PAP)” – ocenił po meczu trener Van Gundy.
Magic mogą być zadowoleni z jednego – udało im się ograniczyć poczynania Kobe Bryanta. Lider Lakers trafił co prawda 10 z 22 rzutów z gry i zdobył 29 puntków, ale miał też siedem strat. “Tak jak zapowiadałem – mieliśmy nowe sposoby na Bryanta. Wysocy zawodnicy dużo pomagali i staraliśmy się go ograniczać. Wydaje mi się, że ze sporym powodzeniem. Swoje punkty zdobył, ale wynika to z ilości rzutów jakie oddaje. Ograniczyliśmy go szczególnie w końcówce” – powiedział Gortat.
Znacznie słabiej goście radzili sobie z rezerwowym Lakers – Lamarem Odomem. Skrzydłowy trafił osiem z dziewięciu rzutów i zakończył mecz z dorobkiem 19 punktów. Wiele z tych trafień uzyskał, gdy przeciwko niemu bronił Gortat. Polak starał się ograniczyć mu możliwość wejścia pod kosz, ale przez to zostawiał zbyt wiele miejsca na rzut z dystansu. “Lakers przygotowali na dziś kilka nowych zagrywek narysowanych specjalnie dla Odoma. Nie byliśmy na nie przygotowani. Nie sądzę, by te zagrywki były przygotowane przeciwko mnie – w ten sam sposób mógł ograć każdego z naszych graczy” – zapewnił Gortat.
Trzecie spotkanie odbędzie się we wtorek w Orlando.