Gdzie ta pomoc?

To miała być zwykła spokojna szychta. Niestety, nie była. Pierwszy tydzień po tragedii spędził w szpitalu nieprzytomny. Lekarze kiwali głowami. Jego ciało zostało poparzone w sześćdziesięciu procentach. – Nawet najgorszemu wrogowi tego się nie życzy. To jest ból nie do opisania. Najgorzej bolało przy zmianie opatrunków – wyznaje jeden z górników poszkodowanych w kopalni “Wujek-Śląsk”.
Zabolało też oświadczenie, które wystosował Katowicki Holding Węglowy po tym, jak związkowcy ze Śląsko-Dąbrowskiej “Solidarności” zarzucili władzom spółki, że o poszkodowanych zapomniała. Brzmiało ono następująco: “Sugerowane w oświadczeniu zaniechanie przez Holding pomocy dla rodzin poszkodowanych jest jawnym nadużyciem. Natychmiast po tragedii objęliśmy rodziny poszkodowanych różnoraką pomocą, w tym materialną. Łączna wartość odszkodowań i odpraw pośmiertnych (…), wyniosła w przedziale od 225 do 515 tysięcy złotych dla poszczególnych rodzin”.
Po tym, jak ta informacja dwa tygodnie temu ukazała się na antenie TVS rozdzwoniły się telefony. – Takich pieniędzy w ogóle nie było. I żadnych odszkodowań. To co dostaliśmy to pieniądze z naszych ubezpieczeń, które my opłacaliśmy i to było wszystko oprócz tego co dali prezydent i premier – podkreśla Antoni Gałwa, poszkodowany w tragedii w kopalni “Wujek-Śląsk”.
O to, aby sprawę z Holdingiem wyjaśnić górnicy z kopalni “Wujek-Śląsk” starają się już od kilku tygodni. Bo odkąd wyszli ze szpitala ich pracodawca – jakby o nich zapomniał. – Fundacja za wszystko płaci. Z Holdingu dostawaliśmy w szpitalu soki, Actimele i przetwory mleczne. W szpitalu tak. Ale po szpitalu nie dostawaliśmy praktycznie nic – stwierdza Marek Lużyński, poszkodowany w tragedii w kopalni “Wujek-Śląsk”.
Holding sfinansował jedynie koszty pochówków. Ale jak mówi Wiesław Wcisło, który w katastrofie stracił syna, tak robią wszystkie kopalnie. Wszystkie też zwracają rodzinom zasiłki pogrzebowe. Natomiast wszystko co otrzymali Państwo Wcisło to pismo odmowne. – Oni powinni wsiąść w samochód. Przejechać się do rodzin, które są poparzone, które cierpią, niech on się prześpi jedną nockę z nimi. Jak jeden górnik czy drugi wyje z bólu czy nie może się za swoją potrzebą iść – denerwuje się Wcisło. Bo przy tak poważnych poparzeniach nawet najlepsza rehabilitacja nie pomaga.
Jednak jak mówią górnicy najtrudniej leczy się te rany, których nie widać. – To są okropne przeżycia. To jest temperatura powyżej tysiąca, może więcej. Ludzkie ciało po prostu się topi. Jest ból, szok. Trudno o tym mówić tak przez chwilę – stwierdza Henryk Zaczek, poszkodowany w tragedii w kopalni “Wujek-Śląsk”.
Wspomnienia odżywają właściwie codziennie. Bo takie życie to dla poszkodowanych górników większe wyzwanie niż praca pod ziemią. – Wydaje mi się że z czasem te blizny zejdą. Nie będę już wyglądał jak kiedyś. Ale myślę, że będzie dobrze – mówi jeden z nich.
Ale pozostanie niesmak, że w dramatycznych chwilach trzeba walczyć nie tylko o zdrowie.