RegionSport

GKS Katowice zadebiutuje na giełdzie

Kibice, zamiast na ligową tabelę, spoglądać będą na giełdowe słupki. GKS Katowice, wzorem Ruchu Chorzów, zadebiutuje na parkiecie. Nastąpi to prawdopodobnie 25 lipca. – Musieliśmy tutaj wszystko jasno pokazać na jakim etapie działalności jesteśmy. Na ile długi, jakie przejęliśmy od stowarzyszenia, udało się spłacić – mówi Andrzej Zowada, rzecznik klubu.

Długi zostały zredukowane z ponad czterech do miliona złotych. Klub musiał również przekształcić się w spółkę publiczną. To ma gwarantować wiarygodność nie tylko dla potencjalnych sponsorów, ale też dla obecnych partnerów, między innymi Urzędu Miasta w Katowicach, który jest właścicielem dwudziestu procent akcji klubu. – Już nie stowarzyszenie z działaczami tylko autentyczni menadżerowie, którzy potrafią transparentnie wszytko zorganizować, pokazać, udowodnić, że to wszytko ma sens i że sport też jest bardzo ważny – przekonuje Sławomir Witek z Urzędu Miejskiego w Katowicach.

Dlatego Urząd Miasta ma niebawem powiększyć swoje udziały. Po wejściu na giełdę współwłaścicielem klubu staną się również kibice. Dla nich władze GKS-u zorganizowały kilka spotkań, w których uczyli się gry na giełdzie. Akcje klubu dla niektórych będą także rekompensatą za brak wypłat. – Myśmy tutaj w sekcji młodzieżowej pracowali praktycznie za darmo. Niby trenowaliśmy drużyny, ale klub nam nie płacił – mówił Henryk Grzegorzewski, były trener grup młodzieżowych w katowickim klubie.

Teraz wszytko będzie jasne i przejrzyste. Tak jak w chorzowskim Ruchu. On jako pierwszy trzy lata temu przetarł giełdowe szlaki. – Cały czas jesteśmy jedynym klubem piłkarskim w Europie środkowo-wschodniej, któremu debiut giełdowy się udał. Przede wszystkim zależało nam na tym, żeby dać jasny i czytelny sygnał naszym partnerom – przekonuje Donata Chruściel, rzecznik Ruchu.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

W Chorzowie się opłaciło. Klub, choć stracił strategicznego sponsora, w zamian podpisał umowy z kilkoma innymi firmami. Dobra organizacja to jednak nie wszytko. – Jeszcze w połowie sezonu kupiłem udziały klubu Fenerbahce, licząc, że zdobędzie on mistrzostwo Turcji, za czym idą realne finansowe profity: awans do Ligi Mistrzów i nagrody od krajowej federacji piłkarskiej – mówił niedawno tureckiej prasie jeden z prywatnych inwestorów. W międzyczasie klub ze Stambułu rzeczywiście wygrał ligę, a jego akcje natychmiast spadły o prawie dwadzieścia procent. W tym samym czasie papiery drugiego w tabeli Trabzonsporu… poszły w górę o jedenaście procent.
 
Kluby piłkarskie to też firmy. One są stworzone po to, aby zarabiać. Sprzedają, kupują pieniądze, przeprowadzają transfery. Jeśli klub piłkarski jest notowany na giełdzie, jest bardziej przejrzysty dla akcjonariuszy ale i kibiców – przekonuje Daniel Smętek, dyrektor oddziału Expander.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button