GKS Tychy po i przed Cracovią

Znamy już takie nowe jednostki czasu jak “1 Gołota”, czy “1 Wenta”. Teraz do tej grupy powinna dołączyć “1 Cracovia”. W pierwszym meczu finałowym PLH krakowianie na 27 sekund przed końcem spotkania przegrywali z GKS-em Tychy 2:4. Do wyrównania doprowadzili w zaledwie 16 sekund i w rezultacie wygrali spotkanie po rzutach karnych 5:4. To jest trudne do wytłumaczenia, bo takie sytuacje bardzo rzadko zdarzają się nawet w takim sporcie jak hokej. Niestety dla nas jednak się zdarzają. Przegraliśmy to spotkanie na własne życzenie, bo minutę przed końcem byliśmy jeszcze zwycięzcami. Gra się jednak przez 60 minut i skończyło się jak się skończyło – komentuje Adrian Parzyszek. Niestety dla tyszan drugie spotkanie w Krakowie również skończyło się ich niepowodzeniem. Po zaciętej walce (nawet wręcz) GKS przegrał z Cracovią 1:2. Graliśmy dobrze oba mecze. We wczorajszym meczu zrobiliśmy jeden błąd więcej od rywala i przegraliśmy. Musimy się przygotować na jutrzejsze spotkanie i będziemy walczyć do końca. Wszystko jest jeszcze sprawą otwartą – stwierdza Miroslav Ihnacak. O korzystny rezultat hokeistom GKS-u będzie jednak niezwykle trudno. Tyszanie w fazie play-off zagrali 3 spotkania więcej niż Cracovia. Na pewno z dnia nią dzień będzie coraz ciężej, ale psychicznie jesteśmy odpowiednio przygotowani i miejmy nadzieję, że wygramy dwa spotkania u siebie, a później to Cracovią będzie się martwić o zwycięstwo – mówi Tomasz Proszkiewicz. Jak pokazał scenariusz półfinałowych pojedynków GKS-y z Wojas Podhalem trudno tę opinię podważyć, tym bardziej, że w tyskiej hali hokeiści GKS-u mają atut jakimi są wierni kibice.