GKS Tychy zagrał z Miedzią Legnica

Zanim jednak rozpoczęło się spotkanie, minutą ciszy uczczono tragicznie zmarłych górników w Rudzie Śląskiej. Po minucie ciszy… Cisza, ale piłkarska trwała 90 minut. Mecz niby trwał, ale grą to, co prezentowały oba zespoły trudno nazwać. Z trybun można było odnieść wrażenie, że drużyny nie chcą sobie zrobić krzywdy. DUR|00:11 Wojciech Ankowski:
– Żeby mecz wygrać, trzeba go najpierw zremisować. Dlatego myśl o zabezpieczeniu tyłów też była. Na pewno planowaliśmy zagrać agresywniej z przodu… Ale nie udało się – przyznaje Wojciech Ankowski, zawodnik GKS-u Tychy.
Tak, jak nie udało się tyszanom wykorzystać najdogodniejszej sytuacji do zdobycia zwycięskiej bramki. Z trybun niefrasobliwość swoich kolegów oglądał kontuzjowany Łukasz Wesecki. A szkoda, bo napastnika tyszanom wyraźnie tego dnia brakowało.
Swoje okazje do zdobycia choć jednej bramki mieli też piłkarze Miedzi. Ale podobnie jak tyszanom, tak i im zabrakło zimnej krwi. – Mam bardzo niedoświadczony, młody zespół. W trudnych momentach oni jeszcze nie wytrzymują presji, dlatego graliśmy trochę schowani. Pojawiła się szansa w końcówce, wyszliśmy wyżej. Wynik remisowy satysfakcjonuje – stwierdza Janusz Kudyba, trener Miedzi Legnica.
Ale nie GKS. “Zielono-czarno-czerwonym” nie udało się przedłużyć zwycięskiej passy do trzech spotkań. Mimo że byli zdecydowanym faworytem tej potyczki. – Generalnie jestem rozczarowany. Natomiast muszę bronić swoich chłopaków, bo to nie jest tak, że oni nie potrafią, że im się nie chce. Po prostu nie mieli z czego dzisiaj. Byli wypompowani. Te podróże i mecze co trzy dni dały się we znaki. Mamy w nogach 16 spotkań licząc z meczami pucharowymi – wyjaśnia Mirosław Smyła, trener tyskiego GKS-u.
17 potyczka już w środę. GKS podejmie Jagiellonię Białystok właśnie w ramach Pucharu Polski. A dziś tyszanie tylko zremisowali bezbramkowo z Miedzią Legnica.