Głos prawdy

Różnice między analogowym, a cyfrowym wykrywaczem kłamstw profesor Tadeusz Widła pokazuje na sobie. I na pewno nie kłamie. To właśnie w Katedrze Kryminalistyki Uniwersytetu Śląskiego prowadzone są badania nad analizatorem głosu. Rezultaty – obiecujące. – To może być wykorzystywane na przykład w formacjach policyjnych, przez urzędników jak i praktyce funkcjonowania biznesu. Program by ustalić, czy ktoś kłamie czy nie nie potrzebuje czujników tętna, czy ciśnienia. Wystarczy głos. Taki system jest już wykorzystywany w niektórych krajach Europy zachodniej. Jak mówi naukowcy teraz czas na Polskę. – Analizator głosu nie może zastąpić poligrafu, może uzupełnić procedurę badań poligraficznych. Może być wykorzystany tam, gdzie poligrafu zastosować nie można. U osób chorych czy niepełnosprawnych – wyjaśnia dr Marek Leśniak, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego.
Analizator głosu mógłby się przydać choćby w urzędzie kontroli skarbowej. Ale na razie przekraczający próg tego miejsca mogą spać spokojnie. Badanie prawdomówności petentów jest zbyt kontrowersyjne. – Żaden podatnik, czy pracownik wchodząc do urzędu nie będzie do niczego podpinany, sprawdzany! – rozwiewa wątpliwości Joanna Kruz, Urząd Kontroli Skarbowej w Katowicach. Zdecydowanie mniej kontrowersyjne byłoby użycie urządzenia w takich przypadkach, jak telefoniczne zgłoszenie o podłożonej bombie. Poważne zagrożenie czy głupi żart? Analizator głosu może pomóc w szybkiej ocenie sytuacji takich jak ta w zeszłym roku w Lublińcu. Wtedy okazało się, że żadnej bomby nie było.
Takich projektów badawczych jak ten w Katedrze Kryminalistyki przeprowadza się tu około stu pięćdziesięciu rocznie. To jak 150 asów w rękawie – mówią władze uczelni. – Dzięki uczonym tej miary i takim badaniom możemy po prostu rywalizować o studentów – mówi prof. Andrzej Kowalczyk, Uniwersytet Śląski.
I choć naukowe karty wciąż w grze – Uniwersytet Śląski o wynik rozgrywki może być spokojny.