Region

Głuche prawo

Stefan Prusko: -Tu się ocknąłem, szukałem aparatu, nie było.

Nie było bo ktoś go ukradł. Stefan Prusko podczas spaceru, w listopadzie ubiegłego roku doznał ataku epilepsji. Gdy odzyskał przytomność okazało się, że ktoś ukradł mu aparat słuchowy i obdarł z godności. Stefan Prusko: – Po ataku epilepsji ocknąłem się i słyszałem głupie ludzkie gadanie, nie dość, że ślepy to jeszcze pijany.

Ataki choroby zdarzają się kilkadziesiąt razy dziennie. Mimo tego pan Stefan wraz z żoną, która jest niewidoma starają się żyć normalnie. Aktywnie szuka pracy, wspiera innych niepełnosprawnych, wychodzi z psem na spacery. Cezar to prawdziwy przyjaciel. Żona, doskonale pamięta tamto popołudnie, gdy mąż nie wrócił o wyznaczonej godzinie, drżała z niepokoju. Pan Stefan powoli traci nadzieję…od miesięcy walczy o aparat słuchowy, by móc normalnie żyć. Powinien mieć dwa, dziś ma tylko jeden i to pożyczony. Nowy aparat kosztuje 1800 zł, państwa Prusków na taki wydatek nie stać. Postanowili więc zwrócić się o pomoc do Narodowego Funduszu Zdrowia. Tam usłuszeli, że jeden aparat przysługuje na pięc lat.

Jacek Kopocz, rzecznik NFZ: – Niestety, ten pan, jak i wiele innych osób jeśli zdarzy się neiszczęśliwy wypadek np. kradzież, musi te 5 lat odczekać lub skierować się do innych instytucji.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Kolejne kroki skierowali więc do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społęcznej w Chorzowie. Dowiedzieli się, że MOPS może udzielić dofinansowania, tylko wtedy, gdy NFZ zrefunduje części kosztów. I tak bęłdne koło się zamyka. Na pewno jest tu winne prawo, nie powinno być limitów.

Bezradny jest NFZ, bezradny jest MOPS. Może jednak ktoś będzie potrafił pomóc. Jeśli nikt taki się nie znajdzie, Pan Stanisłwa nie będzie słyszał, bo jego wołania o pomoc nie usłyszy głuche prawo

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button