Górnicze ostrzeżenie

Na rarytasy w domu państwa Rakowieckich brakuje pieniędzy. Wypłata, którą z kopalni przynosi mąż Sylwii Rakowieckiej ledwie starcza na podstawowe potrzeby. – Mąż przyniesie tę wypłatę, no to połowę trzeba pozanosić, pooddawać, pozapłacać i tak dalej i tak dalej. I tak z miesiąca na miesiąc i z roku na rok. Głowa rodziny przyznaje, że bardzo trudno jest związać koniec z końcem. – Żyje się z kredytu na kredyt. Trochę rodzice pomogą, trochę teściowa pomoże i to tak się żyje z dnia na dzień właściwie – opowiada Jerzy Rakowiecki, górnik KWK “Sośnica – Makoszowy”.
Prawie dwumiesięczne negocjacje płacowe zakończone niepowodzeniem, doprowadziły do strajku ostrzegawczego. Zbigniew Wojdyga jest górnikiem od piętnastu lat i tak jak jego koledzy uważa, że bez podwyżek jego wysiłek z dnia na dzień traci swoją wartość. – 2,5 tysiąca dostaje pan na rękę prawda, bo rodzina jest do utrzymania, dzieci są w szkole. Niech pan sam sobie odpowie na to pytanie, czy to jest ciężko czy lekko za te pieniążki utrzymać rodzinę. Mimo problemów górnicy cały czas liczą na porozumienie z zarządem Kompanii Węglowej. W przyszłym tygodniu odbędzie się kolejna tura negocjacji. W przypadku fiaska tych rozmów, kopalnie mają stanąć. – Jesteśmy gotowi do strajku. Jeżeli załogi zakładów górniczych opowiedzą się w referendum strajkowym, to jesteśmy do niego gotowi – deklaruje Jarosław Grzesik, wiceszef górniczej “Solidarności”.
Władze Kompanii Węglowej przekonują, że kryzys dotknął również tę firmę, więc żądanie o prawie 8 procent wyższych pensji, to tak naprawdę podcinanie gałęzi na której się siedzi. – Właściwie w żadnych firmach nie mówi się o wzroście wynagrodzeń, raczej mówi się o zamrożeniu wynagrodzenia, a w wielu firmach są zgody i propozycje związków aby je utrzymać. Jest zgoda na obniżenie 20-30 % wynagrodzeń – tłumaczy Mirosław Kugiel, prezes Kompanii Węglowej.
Nie tędy droga – przekonuje były dyrektor kopalni Budryk i były wicemister gospodarki, Jerzy Markowski. Według niego taki spór o pieniądze powinien się toczyć nie w siedzibie Kompanii Węglowej, ale w gabinetach dyrektorów kopalń. – Dyrektor kopalni ma tyle narzędzi formalnych, prawnych na to, żeby zdywersyfikować płace załogi własnej. Temu dać więcej, temu dać mniej, że można mówić o podwyżkach płac – oczywiście sprawiedliwych podwyżkach płac.
W sprawiedliwość coraz mniej wierzą za to górnicy. Jeśli rozmowy z zarządem Kompanii Węglowej ostatecznie zakończą się fiaskiem, to prawdopodobnie nie zawahają się zatrzymać kopalń.