Gorzyce: Dziecko spalone w piecu

35-letnia Magda P. tuż po przesłuchaniu w prokuraturze. Przyznała, że w domowym piecu spaliła zwłoki swojej nowo narodzonej córki. Według jej relacji, dziecko urodziło się żywe, ale po jakimś czasie przestało oddychać. To, że mogło wydarzyć się coś złego, jako pierwsza zauważyła sąsiadka. – Zauważyłam, że z Magdą było coś źle, wyglądała źle i po prostu była bez brzucha. Szła przedwczoraj do sklepu i wyglądała naprawdę jak nieboszczyk.
Ciąże miała starannie ukrywać. Swoim trzem dzieciom, z których najstarsze ma niespełna 10 lat, powiedziała że po prostu przytyła. Także większość sąsiadów o tym, że podejrzana spodziewała się dziecka – nie miała pojęcia. Gdy brzuch jednak zniknął, zrodziły się podejrzenia. Sąsiadka wezwała pomoc. – Czy byłby to telefon tylko prowokacyjny, czy byłaby to prawda – dla nas po prostu to był taki szok i nie pozwoliliśmy sobie, aby go zlekceważyć – wyjaśnia Janina Dąbrowa, Ośrodek Pomocy Społecznej w Gorzycach.
Policja i prokuratura od razu zabrały się za zbieranie dowodów. W domu oskarżonej zabezpieczono ślady krwi świadczące o domowym porodzie i popiół. Poza zeznaniami oskarżonej nie ma żadnego sposobu, żeby sprawdzić czy dziewczynka, zanim matka zdecydowała się spalić jej ciało, na pewno nie żyła. – Nie ma takiej możliwości. Samo badanie popiołu, który jest zabezpieczony może nam jedynie wskazywać, że zostały spalone szczątki organiczne, niekoniecznie ludzkie tak mi się wydaje – oznajmia Wojciech Zieliński, Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim. Dlatego kobieta usłyszała zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Zdaniem prokuratury, działała nieświadomie, najprawdopodobniej w szoku poporodowym. – Powiedziała, że się pomodliła w piwnicy, pomodliła się za to dziecko, bo zapytałam się Magdy co się stało – dostała krwotoku silnego – opowiada sąsiadka.
Teraz grozi jej do 5 lat więzienia. Informacja o tragedii szybko rozeszła się po małych Gorzycach. – Bardzo dobra kobieta z niej była i było widać, że taka uboga, że nie miała pieniędzy – mówi Marta Skrzyszkowska, sąsiadka oskarżonej. Zdaniem specjalistów brak wsparcia ze strony bliskich i kłopoty finansowe to jedno. Z drugiej jednak strony, wiele kobiet wciąż nie potrafi poradzić sobie z ciążą i czasem tuż po niej. Z tak zwanym poporodowym szokiem. – Raz płacze, raz jest w dużej euforii. Ma różne nastawienia, do świata – do życia, do siebie samej, to jest kwestia 1-2 dni i wszystko się zmienia – tłumaczy Iwona Tyrna-Łojek, socjolog rodzinny.
W tej sytuacji zamieniło się w tragedię, której nikt nie potrafił zapobiec.