Gospodarka odpadami – jak to się robi w Sztokholmie

W Szwecji śmieci to czysty zysk. Podstawa to segregacja odpadów. Wystarczy powiedzieć, że w Sztokholmie śmieci właściwie nie trafiają na wysypiska. – Odpady żywnościowe w jednym miejscu, opakowania ze szkła w drugim miejscu, opakowania z papieru w trzecim, gazety w czwartym, opakowania z metalu w piątym – wymienia Gunnar Haglund, radca ambasady Szwecji w Polsce. W szóstym plastik, a w siódmym odpady niebezpieczne. To czego nie da się posegregować i odzyskać, i tak się nie marnuje. Śmieci z całego Sztokholmu trafiają do bunkra, gdzie są mieszane, a potem transportowane do pieca i spalane. W temperaturze około 1000 stopni Celsjusza. – Bunkier jest tak duży, że można do niego składać śmieci nawet przez tydzień. Ale najczęściej odpady leżą tu tylko kilka godzin i od razu są spalane – wyjaśnia Peter Liebscher, ekspert do spraw termicznej obróbki odpadów Fortum.
Bo czas to pieniądz. Spalanie równa się zarabianie. – Wykorzystujemy to do produkcji energii. Ponieważ żyjemy w klimacie, w którym potrzebujemy energii do ogrzewania i potrzebujemy też prądu – tłumaczy Nils Lundkvist, Urząd Miasta w Sztokholmie. Prąd, który płynie potem m.in. do unikatowej nawet w skali Szwecji, dzielnicy Hammarby Sjostad. To miejsce, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu był tylko zniszczony, poprzemysłowy teren. Teraz mieszka tu blisko 30 tysięcy ludzi, a zastosowane rozwiązania z dziedziny ochrony środowiska wyprzedzają te polskie o lata świetlne.
W tej dzielnicy nie ma kontenerów na śmieci, nie jeżdżą też tędy śmieciarki. Wszystko dlatego, że kiedy ludzie chcą wyrzucić śmieci, to podchodzą do specjalnych urządzeń, otwierają wsyp i wrzucają śmieci. Potem trafiają do podziemnej rury i z prędkością 70 kilometrów na godzinę zasysane są do magazynu. Dopiero stamtąd są odwożone albo do przetworzenia, albo do spalarni.
To jednak nie koniec tutejszych ekologicznych popisów. – Podczas oczyszczania ścieków, produkowany jest biogaz. Ale teraz jest on wytwarzany również z odpadków z jedzenia, które pochodzą z tej dzielnicy – informuje Erik Freudenthal, centrum informacji dzielnicy Hammarby Sjostad.
Dzielnicy, w której ochrona środowiska idzie w parze z oszczędnością energii. Wszystkie domy tutaj zbudowane są w podobny sposób, mają też podobną wysokość. Ale niektóre z nich wyróżniają się szczególnie, bo chociaż to Szwecja, a nie dajmy na to Egipt, w mieszkaniach nie ma kaloryferów. – Oszczędzamy energię poprzez użycie tego samego ciepła, które wytwarzane jest wewnątrz mieszkania podczas brania prysznica, gotowania i innych zajęć, takich jak zabawa dzieci czy trening fizyczny – oznajmia Lars Garde, dyrektor, ByggVesta.
Innymi słowy, dzięki wymiennikowi ciepła, dobrej jakości oknom i izolacji, mieszkanie ogrzewają np. pralka czy lodówka oraz sami mieszkańcy. Przy takich rozwiązaniach, publiczne punkty ładowania elektrycznych samochodów czy automaty do pompowania rowerów, to już tylko drobne dodatki.
Doścignięcie Szwedów zajmie nam pewnie dziesiątki lat, nawet jeśli będziemy ich gonić z prędkością znacznie większą, niż ta na drogach w Sztokholmie.