Gram nie piję

Robert Janiec wygrał z nałogiem ponad rok temu. Dziś walczy w stroju piłkarskim o punkty dla swojego zespołu. – W tej chorobie każdy ma swoje dno. Ja swoje dno osiągnąłem, dużo straciłem, wiem co straciłem i teraz się staram to wszystko odbudować – mówi Janiec, zawodnik klubu “Metamorfoza”. Teraz Janiec chce odbudować stracony czas i wygrać wraz z innymi zawodnikami klubu “Metamorfoza” dziesiąty czeladzki turniej abstynenta.
Na parkiecie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Czeladzi do rywalizacji stanęło dziewięć zespołów. – Byliśmy zdania i jesteśmy do tej pory, że nikt nic lepszego nie wymyślił w sprawie trzeźwienia oprócz sportu – uważa Kazimierz Adamus, organizator turnieju. Wszystko dlatego, że piłkarski parkiet bardzo przypomina ten życiowy, wymaga bowiem wzajemnej mobilizacji oraz pomocnej dłoni, nawet wtedy, gdy nie wszystko się udaje.
Jak mówi Janiec, bez innych anonimowych alkoholików prawdopodobnie by sobie nie poradził. – Bardzo się cieszę, że gram w piłkę, to jest bardzo mi pomocne. Poznaję nowych ludzi zarówno młodych jak i starszych – dodaje.
Dla wielu z tych zawodników, właśnie wspólna gra w jednym klubie, była bardzo ważna w drodze do trzeźwości. – To jest sport, który wyzwala wzajemne wspieranie się, ciepło i jakieś takie bycie z kimś. Czuję, że ktoś jest za mną koło mnie i mogę na tego kogoś liczyć – przyznaje prof. Katarzyna Popiołek, psycholog.
A z tym, w drużynie Klubu Abstynenta “Metamorfozy” nigdy nie było problemu. – Przyjechałem tu ze starszymi kolegami i wspieram ich duchowo oraz gram z nimi – oznajmia Szymon Smoliński, zawodnik klubu “Metamorfoza”. A że wsparcie duchowe i dawanie przykładu jest ważane nie tylko w sytuacjach podbramkowych – uważa ks. Piotr Brząkalik, Duszpasterz Trzeźwości Archidiecezji Katowickiej. – Skoro im się udało, to mnie też się może udać i to jest taka podstawowa wartość tego typu zlotów, turniejów, pielgrzymek oraz innych tego typu działań – stwierdza ks. Brząkalik.