Region

Handlarze na celowniku

Katowiccy strażnicy miejscy dosłownie zajęli się handlem. Liczą na długotermonowe zyski. Bo właśnie zyskiem dla mieszkańców ma być pozbycie się z centrum miasta handlujących żywnością niewiadomego pochodzenia. Ostatnio życie osób, które nielegalnie handlują owocami i warzywami w centrum Katowic trochę się skomplikowało. Straż miejska wspólnie z policją zaczęły zabierać towar tym wszystkim, którzy nie mieli pozwolenia na handel. – Pierwszy wróg jest dla nas strażnik. Jak nie będę handlował tu, to będę handlował tu. A jak nie tu, to gdzie indziej. Będę handlował i koniec.

Dlatego strażnicy nie mają złudzeń. Z handlarzami wygrali bitwę, ale wojny jeszcze nie. – Pomimo kierowania wniosków do sądu grodzkiego te osoby dalej podejmują się tego nielegalnego handlu i mamy świadomość, że prawdopodobnie te akcje trzeba będzie powtarzać – tłumaczy Krzysztof Król, Straż Miejska w Katowicach.

Akcje, której elementem jest badanie żywnośći przez sanepid. – Wykazywała zepsucie, zapleśnienie, zmienioną barwę niektóre warzywa i owoce wykazywały. Poza tym grzyby świeże nie miały atestów – powiedziała Elżbieta Jarosławiecka, Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Katowicach.

Klienci o tym wszystkim najwyraźniej nie wiedzą, bo po owoce i warzywa przyjeżdżają do centrum nawet z odległych dzielnic. – Wie pan, ja zawsze owoc myje. A marchew to się tak raczej na surowo nie je, tylko się gotuje. Także tak jak pan mówi w razie czego to w gotowaniu wyjdzie. Także obawy żadnej nie ma – oznajmił Zygmunt Kędziora.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Innego zdania jest szef Zakładu Targowisk Miejskch, Adam Lidwin, na których w przeciwieństwie do centrum miasta, wszystkie towary sprzedawane są legalnie. – Kupcy, właściciele za jakiś marne grosze sprzedają. Jest to towar, który nie jest do końca pełnowartościowy, bo jego okres trwałości jest tak krótki, że często po zakupie i przyniesieniu do domu ten towar ulega zniszczeniu. Ale dla klientów większą wagę ma to, że jest tani. – Teraz marchew widzi pan. Tam gdzieś jest po cztery złote, a tu pięć złotych. To pięćdziesiat groszy dołożę i mam kilo marchwi – mówi Zygmunt Kędziora.

Z takimi argumentami trudno polemizować. Łatwiej za to zmienić opinię, że nieleglanym handlem zajmują się głównie biedne staruszki. – Podczas jednej z akcji zatrzymaliśmy osobę, która handlowała artykułami spożywczymi, handlowała warzywami, owocami i była poszukiwana przez organy ścigania – powiedział Jacek Pytel, KMP w Katowicach.

Teraz to handlarze muszą sobie poszukać nowych miejsc. Bo na Stawowej i na placu Szewczyka spokojnie stać już nie mogą. Co nie znaczy, że wraz z nimi zniknęły wszystkie owoce.

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button