Hokeiści na lodzie

Częściej niż nad taktyką, hokeiści Naprzodu Janów muszą się ostatnio naradzać na temat finansowych zaległości. Wypłat z klubu nie dostają już od kilku miesięcy.
– Z rozmów z hokeistami wynika, że pieniądze są wypłacone za maj. Problem polega na tym, że w polskich klubach hokejowych bardzo często zdarza się tak, że nie wszyscy zawodnicy są traktowani równo – informuje Wojciech Todur, Gazeta Wyborcza.
Bo część z nich dostaje zaległe pieniądze szybciej niż inni.
W Janowie sytuacja jest już podbramkowa. Sześciu czołowych zawodników wypowiedziało kontrakty. Ci którzy zostali, na wszystkie obiecane pieniądze na razie nie mają co liczyć.
– Trzeba jakoś żyć i grać. Wiadomo, że jest ciężko, ale jakoś musimy sobie radzić. Liczymy, że będzie lepiej, nic niestety nie da się zrobić – mówi Artur Ślusarczyk, Akuna Naprzód Janów.
Już w ubiegłym roku katowicki klub miał poważne problemy finansowe. W ostatniej chwili pomogło miasto. Trochę spokojniej jest w sosnowieckim Zagłębiu, ale i tu o regularnych wypłatach hokeiści zdążyli już zapomnieć.
– Nie jest źle, ale nie jest też dobrze. Chłopcy nie otrzymali pieniędzy gdzieś około 1,5 pensji – informuje Adam Bernat, prezes Zagłębia Sosnowiec.
Z roku na rok jest coraz gorzej – mówi Rafał Wielgus, który od piętnastu lat chodzi na wszystkie spotkania Zagłębia, a przed laty sam grał w tym klubie.
– Każdy ma tutaj poustawiane. Hokeiści bardzo mało zarabiają… Pieniądze są takie, jakby na produkcji robili.
Większych pewnie szybko nie będzie, bo nie dość, że nie ma sponsorów, to systematycznie ubywa kibiców. Na ostatnim meczu było ich tylko nieco ponad 600.
– Nasza gra nie napawa tym, żeby więcej ludzi przychodziło na mecze. Wszyscy w szatni mamy nadzieję, że tych ludzi będzie więcej przybywało. Pamiętam jak hala pękała w szwach, także mam nadzieję, że to wróci – mówi Marcin Kozłowski, Zagłębie Sosnowiec.
Nawet jeśli będzie więcej kibiców, to zwiększone wpływy z biletów nie rozwiążą wszystkich finansowych problemów. Do tych dochodzą duże koszty wyjazdów na mecze.
– Są to naprawdę duże pieniądze. Teraz mamy dwa ciężkie wyjazdy do Sanoka prawie 300 kilometrów. Jedziemy w niedzielę i wracamy nad ranem w poniedziałek – informuje Adam Bernat, prezes Zagłębia Sosnowiec.
W takich warunkach trudno o dobrą grę. Dlatego zawodnikom nie pozostaje nic innego jak wierzyć, że ktoś w końcu ugasi ten finansowy pożar.