Janusz Rokicki – bohater z paraolimpiady

Miał osiemnaście lat, kiedy zdażył mu się nieszczęścliwy wypadek. Pod kołami pociągu stracił nogi. Po wypadku postanowił zająć się sportem, mimo że wcześniej nie uprawiał go zawodowo. Zaczął od pływania, ale po dwóch latach pływalnię zamienił na stadion lekkoatletyczny. Szybko okazało się, że w rzucie kulą Janusz Rokicki może osiągnąć wiele sukcesów.
Dużo treningów, które zrobiliśmy razem z trenerem zaczynają owocować powoli dobrymi wynikami – mówi.
Srebro na igrzyskach paraolimpijskich w Atenach, złoty medal na mistrzostwach Europy i drugie miejsce na świecie rozbudziły nadzieje fanów i sponsorów. Ale zanim Rokicki zaczął odnosić sukcesy, nie było mu łatwo. Żeby wiązać koniec z końcem, zaczął nawet zbierać i sprzedawać złom. Od dwóch lat jest sponsorowany przez firmę Mokate i nie musi martwić się o sportową przyszłość.
W tym roku cel Janusz Rokicki miał jeden. Zdobyc medal na paraolimpiadzie w Pekinie. Do konkursu zmobilizowany był podwójnie, bo wcześniej, podczas igrzysk pełnosprawnych sportowców, polski kulomiot Tomasz Majewski stanął na najwyższym stopniu podium. Nie udało się. Mimo że w Pekinie Rokicki kulę pchnął na odległość piętnastu metrów i dwudziestu dziewięciu centymetrów, poprawiając rekord życiowy, zajął czwarte miejsce. Jednak podobnie jak wszyscy zawodnicy startujący na paraolimpiadzie, może czuć się zwycięzcą