RegionWiadomość dnia

Jedni odbierają rzeczy swoich bliskich… Dla innych trwa walka o powrót do zdrowia

Dokładnie opisane i ułożone obok siebie zajęły całą podłogę dużej sali gimnastycznej. Wszystko, to osobiste rzeczy, które służbom udało się uratować z wraków dwóch pociągów. – Jeżeli się faktycznie zaczniemy nad tym zastanawiać to przytłacza, bo to jednak są rzeczy, które do kogoś kiedyś należały. Nie wiadomo czy te osoby jeszcze… czy żyją, czy to są rzeczy, które zostały tam po prostu znalezione – mówi Mirosław Badura, przyszedł odebrać rzeczy, firma WARS.

Od rana do komendy policji w Zawierciu przychodzą rodziny po odbiór rzeczy należących do bliskich. Małgorzata Gackowska przyjechała z Tarnowa. Jej córka – Aneta – jechała w pierwszym wagonie pociągu z Warszawy do Krakowa. Aneta leży w szpitalu z połamaną miednicą. – Uratowało jej życie to, że wyleciała przez okno i dzięki temu żyje. Jest połamana, ale żyje. Także mam to odebrać – ciesze się, że przyjechałam po rzeczy i dziecko żyje, a nie odwrotnie – mówi Małgorzata Gackowska, matka rannej podróżnej.

Aby odebrać bagaż zabezpieczony przez policję, trzeba mieć przy sobie dowód tożsamości. Jeśli odbierany jest bagaż innego podróżnego wymagane jest stosowne upoważnienie. – Nie muszą tego zrobić w tej chwili. Nie muszą tego robić dzisiaj czy jutro. Mogą zgłosić się pojutrze również. Unikną w ten sposób kolejki i niepotrzebnego oczekiwania na wydanie tych rzeczy – tłumaczy nadkom. Andrzej Świeboda, Komenda Powiatowa Policji w Zawierciu.

Jednak są przypadki, gdy trzeba działać szybko. Mecenas Marcin Marszołek, którego stowarzyszenie opiekuje się obecnie kilkoma poszkodowanymi, do Zawiercia przyjechał po rzeczy pasażera z Warszawy. Mężczyzna jest po skomplikowanej operacji czaszki i obecnie w szpitalu potrzebuje dosłownie wszystkiego. – Został bez niczego – nie ma nic. Można powiedzieć, że w samych kąpielówkach, majtkach został i stąd te nasze interwencje – wyjaśnia mec. Marcin Marszołek, Stowarzyszenie “Wokanda”.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

W szpitalach nadal pozostaje czterdzieścioro poszkodowanych w sobotnim wypadku. Życiu tych z wojewódzkiego szpitala w Sosnowcu nic już nie grozi. – W tej chwili nadchodzi kolejny etap, z pewnością niełatwy, bowiem zabiegów operacyjnych. A zatem: ryzyka operacyjnego, możliwych powikłań pooperacyjnych – wylicza dr Czarosław Kijonka, WSS im. św.  Barbary w Sosnowcu.

Do część pacjentów dopiero teraz powoli dochodzi to, co się wydarzyło. – Każdy dzień to jest troszkę lepiej, ale wszystko mnie boli. Dzisiaj pierwszy raz wstałem i tak próbuję chodzić – mówi Jan Łyczewski, przeżył wypadek. Powrót do zdrowia w wielu przypadkach może być trudny. Zwłaszcza, gdy zostawi się ich samym sobie…

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button