RegionWiadomość dnia

Jeszcze sacrum czy już profanum? Zabawki, wata cukrowa, popcorn i oscypki… na pielgrzymce mężczyzn do Piekar Śląskich [ZDJĘCIA]

Straty w ludziach i w sprzęcie są nieuniknione. A wszystko po to by na czas dojechać na piekarskie wzgórze. Czesław Marszałek ma już w nogach 60 kilometrów, na pielgrzymkę przyjechał z Oświęcimia: -Już jeżdzę od 8 albo 9 lat i po prostu ciągnie mnie takie coś, lubię na rowerze jeździć, ogólnie jest fajnie, koledzy…z byłymi kolegami co się pracowało w Tychach, spotykamy się raz w roku na pielgrzymce. Ta do Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich ma jak się okazuje nie tylko wymiar duchowy, ale też ekonomiczny. Tu na każdym kroku sacrum miesza się z profanum. Grażyna Twaróg o swoich klientów dba, jej stragan pod piekarskim wzgórzem od lat stoi w tym samym miejscu. Na brak ruchu w interesie nie narzeka: -Przychodzą, bardzo dużo kupują, a najwięcej mężczyźni, dla żony dla kochanki i dla wszystkich… dla dzieci.

ZDJĘCIA: Obok wymiaru duchowego, dla wielu pielgrzymka mężczyzn do Piekar Śląskich ma także …wymiar ekonomiczny

Te mają tu prawdziwy raj na ziemi. W świętym miejscu jak na jarmarku. Cukierki, balony i zabawki. -Dzieci są skromne, nie wymagają za dużo… także spokojnie, a własnie, że wymagamy dużo…to co sobie zażyczyłaś…pieska, a Kamilek co sobie wybrałeś? Lizak, młotek, autko i jeszcze piłeczka – wyliczają dzieci. Wielu jednak to co boskie przedkłada nad ludzkie uciechy. Msza jest tu wciąż obowiązkowa. Dopiero po niej zaczynają się zakupy. -Za dwie godziny może by coś było, bo jak na razie… jak na razie to nie ma handlu – mówi Mirosław Starczewski, który sprzedaje zabawki.
 
Na szczodrość i głód pielgrzymów liczy też Krystyna Podbielska. Z Koniakowa do Piekar przywiozła prawdziwe oscypki. -Wie pani, no nie wiem czy się opłaca, no musi się opłacać, kiedy przyjeżdzamy, no trochę tam się zarobi – mówi Krystyna Podbielska, sprzedawca z Koniakowa. Na pielgrzymkowy biznes nie narzekają też kierowcy autobusów wycieczkowych, choć zgodnie przyznają, ze kiedyś było jeszcze lepiej. -Jest konkurencja, ale jak się ma tak kochanego proboszcza, który organizuje i zachęca ludzi to myślę, że nie ma konkurencji – mówi Jan Konior, prowadzi firmę transportową. Do miejsc świętych za granicą pielgrzymi już coraz rzadziej docierają na własnych nogach. Tu też piechurów wypiera pielgrzymka zmotoryzowana. A konkurencją dla skupienia i modlitywy jest mini bazar, tuż obok kościoła.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button