Kandydaci wiecznie żywi dzięki …”trytytkom”? Kto i kiedy posprząta po wyborach na Śląsku?
Miesiąc po wyborach nie dają o sobie zapomnieć. Plakaty wyborcze nadal zachęcają do głosowania, choć wyborcy większości z nich pokazali czerwoną kartkę.-Wiszą jeszcze, gdzie jest straż miejska, oni się tylko zajmują jak ktoś źle stanie, ale żeby się zająć tym dziadostwem, to nie – mówi wzburzony mieszkaniec Katowic. Komitety wyborcze mają obowiązek usunięcia plakatów 30 dni po zakończeniu wyborów. W Zabrzu ten termin upłynął 16 grudnia, bo w tym mieście niepotrzebna była druga tura. Straż miejska za nieusunięcie wyborczych materiałów może nałożyć mandat w wysokości 500 złotych. Tu karać na razie nie mają zamiaru. –Jeżeli stwierdzimy, że gdzieś plakat jeszcze wisi, to kontaktujemy się z danym komitetem wyborczym lub z osobą, która jest na plakacie i dajemy polecenie usunięcia tego plakatu w terminie jednego dnia i jeśli nie zostanie usunięty, to nakładamy mandat – wyjaśnia Maciej Klimaszewski, Straż Miejska w Zabrzu.
W Zabrzu żaden komitet nie dostał mandatu,. Tu około dziewięćdziesiąt procent plakatów zniknęło z miejskich słupów. Podobnie wyglądają dziś Katowice. Choć tu komitety wyborcze mają czas do końca roku. -Już teraz MZUiM wystosował do komitetów wyborczych pismo z przypomnieniem o tym obowiązku. Po tym terminie plakaty zostaną posprzątane przez miasto, a kosztami całej akcji zostaną obciążone komitety – mówi Jakub Jarząbek z UM Katowice. Komitety co prawda usuwają plakaty, ale zostawiają po sobie takie ślady. Opaski zaciskowe, którymi je przypinano – popularnie nazywane "trytytkami" – wciąż widać na wielu słupach w mieście. -Zwracamy na to uwagę, nawet dzwoniliśmy do komitetów jak sprzątają, to żeby usuwali wszystkie te elementy, które zostają po plakacie – mówi Mieczysław Wołosz, dyrektor Zakładu Zieleni Miejskiej w Katowicach.
Komitety wyborcze po zażartej walce, szczególnie w Katowicach, miały pełne ręce roboty. Pierwszy do pracy zabrał się nowy prezydent miasta, który tuż po drugiej turze wziął się za sprzątanie. -Miasto było całe oplakatowane, wszystkie komitety wyborcze ustawiały swoje plakaty i naprawdę było tego dosyć sporo – dodaje Mieczysław Wołosz, dyrektor Zakładu Zieleni Miejskiej w Katowicach. Prawdopodobnie za 4 lata z taką wyborczą rzeczywistością nie będziemy mieli w Katowicach do czynienia – będą one zakazane. W Świętochłowicach z takiego rozwiązania już skorzystano. -Chodziło głównie o porządek i estetykę i to nie tylko w okresie kampanii wyborczej, ale właśnie w tym czasie po wyborach, w grudniu, styczniu, niejednokrotnie te plakaty jeszcze przez długie lata tygodnie, miesiące na latarniach wisiały – mówi Krzysztof Maciejczyk z UM Świętochłowice. I choć w wielu miastach zachęcają już inne twarze, to od wielu nadal trudno oderwać wzrok.