Każdy sobie?

Za miesiąc ich drogi spotkają się na placu Sejmu Śląskiego. Drogi, które już teraz się rozeszły. – “Solidarność” nie została zaproszona do komitetu organizacyjnego obchodów tak ważnej rocznicy. To jest tak jakby urodziny dziecka obchodziło bez tego dziecka – stwierdza Piotr Duda, przewodniczący śląskiej “Solidarności”. Winnego takiego stanu rzeczy jednak wskazać niełatwo. Ten, który za solenizanta się uważa, winą obarcza organizatorów przyjęcia. Ci natomiast nie mają sobie nic do zarzucenia. – Na wszystkie uroczystości, które są organizowane, “Solidarność” jest zapraszana. Nie zawsze korzysta z tego zaproszenia – uważa Zygmunt Łukaszczyk, wojewoda śląski.
W ten sposób 20. rocznica pierwszych wolnych wyborów do senatu w Polsce staje się areną. Kontruroczystości. – Przecież udział licznie związanych w uroczystościach też byłby manifestacją czegoś konkretnego. Czy to musi być konkretny przemarsz? – zastanawia się Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy UM w Katowicach. A przemarsz “Solidarności” faktycznie będzie konkretny, bo dziesięciotysięczny. – Kiedy obchody zaczną się kojarzyć z manifestacjami, z protestami, szczególnie w najmłodzysm pokoleniu, to myślę , że nie będzie to dobrze wróżyło – dodaje Bojarun.
Związkowcy mówią, że chcą manifestować, bo te dwadzieścia lat dało nie tylko powody do radości. – Chcemy przede wszystkim pokazać te wszystkie minusy. I tylko tyle. Dlatego nie ma się tutaj na co obrażać. Każdy ma prawo do swoich akcji, do swoich demonstracji. My w ten sposób chcemy 4 czerwca uczcić. Wolno nam – wyjaśnia Duda. Wolno, ale jak mówią przedstawiciele władz samorządowych taki, a nie inny obrót wydarzeń to nie przypadek. I jak dodają, wizerunek “Solidarności”, który trochę wyblakł, na nowo musi odzyskać kolor.
Tadeusz Buranowski przez całe lata osiemdziesiąte walczył z reżimem o wolną Polskę. Kilkukrotnie siedział w więzieniu, był internowany. Kiedyś Buranowski był jednym z ważniejszych przywódców “Solidarności” na Śląsku. Obecnie, poza historią, niewiele z własnym związkiem chce mieć wspólnego. – Zadaje pytanie: po co panowie kalać własne gniazdo?! Nie potrzebnie. Nikt z tego nie ma żadnych korzyści. Nasi wrogowie tak, ale my nie – podkreśla.
I jak się wydaje głos rozsądku dociera powoli tam, gdzie powinien. – Ważną rzeczą jest to, żeby tą iskrę, która tam gdzieś rozpala ten ogień, szybko zadeptać, żeby nie było nici nieporozumienia – stwierdza Zygmunt Łukaszczyk, wojewoda śląski . To porozumienie wojewoda razem z przewodniczącym “Solidarności” będzie się starał osiągnąć w przyszłym tygodniu. Na dojście do przełomu w stosunkach polsko-polskich został niecały miesiąc. Wciąż jest jednak szansa, że drogi obu stron sporu spotkają się wcześniej, niż czwartego czerwca na placu Sejmu Śląskiego.