Region

Kibice kontra burmistrz Myszkowa

Napisy na murach – korespondencja, która choć z urzędowymi pismami niewiele ma wspólnego adresowana jest właśnie do urzędu. A dokładnie do gabinetu burmistrza – Janusza Romaniuka. Napisy pojawiły się w najbardziej eksponowanych punktach miasta. – Trudno to nazwać sztuką, przypomina to swego rodzaju graffiti, ale dla mnie i dla wielu mieszkańców Myszkowa są to zwykle przejawy wandalizmu – podkreśla Janusz Romaniuk, burmistrz Myszkowa. To zdecydowanie nie podoba się mieszkańcom Myszkowa. – Myślę, że to nie jest w porządku i jeśli kibice mają coś do burmistrza, to myślę, że sami powinni się do niego zgłosić, a nie wypisywać na murach różne dziwne rzeczy – uważa Błażej Piwowarski.

Kibice nie mają oficjalnego fanklubu, czy stowarzyszenia więc i środki przekazu są mniej oficjalne. Jak mówi Łukasz Zawrzykraj – wieloletni fan MKS-u forma może i nie najlepsza, ale jak najbardziej uzasadniona. – Robi wszystko, żeby ten klub nie awansował do trzeciej ligi w moim mniemaniu i kibice poprzez te napisy myślę, że podobnie się wyrażają. I trudno wyrazu tego niezadowolenia nie dostrzec – tak na ścianach, jak i internetowych forach. Zdaniem kibiców miasto mogłoby dawać więcej pieniędzy, bo przecież najważniejszy jest klub. – Przyznam, że w tej atmosferze można mieć obawy. Jeżeli dzisiaj tego rodzaju rzeczy pojawiają się na ścianach i nie ma żadnej reakcji ze strony tych, którzy są odpowiedzialni za funkcjonowanie klubu, to kto nas zapewni, że jutro nie będą to wybijane szyby, czy niszczone samochody – uważa burmistrz.

Prezes MKS-u od całej sytuacji się odcina. Jak mówi ze współpracy z miastem jest zadowolony i nie widzi powodu, dla którego klub miałby szkalować dobre imię burmistrza. – Miasto jest naszym strategicznym sponsorem, bez którego funkcjonowanie naszego tutaj klubu, który jest wizytówką miasta Myszkowa byłoby bardzo ograniczone – oznajmia Piotr Wysocki, prezes zarządu MKS Myszków. Nieograniczone są za to spekulacje. Razem z napisami pojawiły się głosy o początku brudnej kampanii wyborczej. – Wszyscy wiedzą, że zbliżają się wybory i każdy z kandydatów na burmistrza, będzie robić wszystko, żeby jeden drugiego oczernić i myślę, że to są powody napisów na blokach – uważa Marcin Flak.

Wydaje się to tym bardziej prawdopodobne, że cicho wspomina o nim sam burmistrz. Oficjalnie woli jednak milczeć. Do politycznego kontekstu żaden z nieoficjalnych kandydatów na burmistrza dzisiaj się nie przyznaje. – Ja bym tutaj w żaden sposób nie łączył zasadniczo czy z walką przedwyborczą, czy polityczną. Osobiście uważam, że jest to charakter pewnej grupy społecznej wyrażającej swoje niezadowolenie w sposób absolutnie nie do przyjęcia – stwierdza Wojciech Łubianka, nieoficjalny kandydat na burmistrza Myszkowa.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Nie do przyjęcia, bo wybryki pseudokibiców w konsekwencji mogą okazać się ciosem wymierzonym nie tyle w miejskie władze, co w myszkowski klub.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button