Kibice kontra policja

Ta awantura przyniosła co najmniej kilku rannych. Co najmniej, bo żadna ze stron nie zna dokładnej liczby. W starciach pseudokibiców z policją mieli ucierpieć także postronni świadkowie. Najciężej ranny 21-letni Wojtek przeszedł w szpitalu bardzo poważną, kilkugodzinną operację, która uratowała mu wzrok. Jego przyjaciele chcą, by teraz to policjanci odpowiedzieli za jego cierpienie. – Oprócz Wojtka jeszcze są następne trzy osoby, które też zostały postrzelone powyżej pasa i jeszcze w głowę – mówi Bartosz Nowiński. Dlatego kibice Zagłębia Sosnowiec zaczęli zbierać pieniądze na opłacenie prawnika. Ma on pomóc w tym by policjanci, którzy – według kibiców działali zbyt brutalnie i wbrew procedurom, ponieśli konsewencje. Z Wojtkiem, który nadal walczy o powrót do zdrowia w szpitalu nie sposób się skontaktować. Mówi za to jego rodzina. – Wojtek wychodził. Był już poza bramkami, poza tymi kasami, gdzie wydają bilety. Z tego co on mówił odwrócił się i został postrzelony w oko. Po tym postrzale z tego bólu z tego wszystkiego biegał w kółko. Dopiero dwóch lub trzech kibiców zaprowadziło go do karetki – opowiada Magdalena Pyżewska, kuzynka Wojtka.
Według fanów Zagłębia policja działała bezmyślnie strzelając z broni gładkolufowej na wysokości głów kłębiącego się tłumu, w którym zmieszali się kibice ze stadionowymi bandytami. – Jak już zaczęli strzleać do kibiców, to powinni z tego co wiem od pasa w dół – mówi Kamil Pyżewski. Policja nie komentuje sposobu działania, a tym bardziej zapowiedzi kibiców Zagłębia o skierowaniu pozwu przeciw funkcjonariuszom. – Doszło do zakłócenia porządku publicznego. Na wyraźna prośbę organizatora policjanci zabezpieczający teren przy obiekcie podjęli interwencje – odpowiada Janusz Jończyk, KWP w Katowicach.
Tyle, że według kibiców nieudolną i groźną nawet dla tych, którzy nie mieszali się w stadionowe burdy. Temu, że policjanci to tylko ludzie i mogli się pomylić nie przeczy były oficer policji Józef Kogut. – Policja używa broni gładkolufowej może jej użyć, ale nie jest to wolna amerykanka. Używa się broni tylko w ostateczności. Podkreśla też, że tłumienie meczowych burd to wyjątkowo trudne zajęcie. Równie trudno będzie udowodnić winę któremukolwiek z funkcjonariuszy. Bo w przypadku broni gładkolufowej nie sposób odpowiedzieć na zasadnicze pytanie. – Z której broni padł strzał? Nawet gdyby był ten pocisk, z tego względu, że to są gumowe pociski.
Rodzina rannego Wojtka wierzy jednak, że w tym przypadku winni zostaną ukarani. – Zdajemy sobie sprawę, że ta sprawa nie będzie rozstrzygnięta w ciągu miesiąca, dwóch. Tylko się może ciągnąć przez kilka lat, ale jesteśmy tak zdeterminowani, że na pewno doprowadzimi tę sprawę do końca – powiedziała Magdalena Pyrzewska.
Policja natomiast obiecuje, że nikt kto podniósł rękę na funkcjonariusza podczas tego meczu nie pozostał bez kary.