Kiedy będzie przełom ws. budowy spalarni śmieci?

Śmieci prawdopodobnie już wkrótce po prostu nas zasypią. – Jest to rzeka. Jeżeli weźmiemy układ Katowic, to w skali roku jest produkowanych około 125 tysięcy ton odpadów – stwierdza Tadeusz Duda z MPGK w Katowicach. A z roku na rok wyrzucamy ich coraz więcej. Jesteśmy drugim województwem w Polsce pod względem produkcji odpadów. Przeciętnie mieszkaniec województwa śląskiego wyrzuca ok. 350 kg śmieci. Jeśli przyjąć, że mieszka z rodziną w pięćdziesięciometrowym mieszkaniu, to zapełniłby je po brzegi odpadami w ciągu niespełna pięciu lat.
– To nie jest tylko kwestia ochrony środowiska i wyznawania miłości do środowiska. To jest dzisiaj z jednej strony kwestia środowiskowa, a z drugiej strony ekonomiczna – podkreśla Jan Olbrycht, europoseł. Ale by na ekologii zyskać, najpierw trzeba za nią zapłacić. Aby poradzić sobie z problemem miasta zrzeszone w Górnośląskim Związku Metropolitalnym miały dostać z pieniędzy unijnych 600 mln zł na budowę spalarni. Najpierw trzeba jednak zdążyć z przygotowaniem wniosku, a zostały już tylko trzy miesiące.
– Mimo tego, że zgodność prezydentów jest, są też inne uwarunkowania lokalne, społeczne. Są rady miast. System nie został do końca ukształtowany stąd problemy dnia codziennego – wyjaśnia Piotr Uszok, prezydent Katowic.
Jaki przyjąć system działania? To według prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska powinno być ustalone już rok temu. – Jako mieszkaniec tego regionu nie mogę być zachwycona. Mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, że gdybym to ja była odpowiedzialna za ten projekt, wykazałabym dużo więcej zaangażowania i determinacji – oznajmia Gabriela Lenartowicz, prezes WFOŚiGW w Katowicach.
Jeśli Polska nie zredukuje odpadów na składowiskach do unijnych założeń, prawdopodobnie już od 2012 roku będziemy musieli płacić 200 tys. euro kary za każdy dzień zwłoki. Zatem jeśli spalarnie nie zostaną w porę wybudowane, to mieszkańcy województwa utoną nie tylko w śmieciach, ale także w długach. – Trzeba zrealizować zadanie. A czy to zrealizuje sektor publiczny czy prywatny… Sektor prywatny wcale nie twierdzi, że musi otrzymać te pieniądze. To jest szansa, ale celem nie jest – przepraszam – skonsumowanie 500 mln zł, tylko załatwienie problemu – zaznacza Uszok.
Jednak by problem rozwiązać trzeba się najpierw dogadać w ramach GZM-u, co wcale nie jest takie proste. – Władze miast wchodzących w skład GZM-u nie chcą oddawać części władzy na rzecz GZM-u. I na tym polega nieszczęście. Każdy chce rządzić we własnym mieście – uważa Teresa Semik, dziennikarka “Polski Dziennika Zachodniego”. Nawet kosztem mieszkańców i środowiska.