Kiedy powstanie powszechny system ubezpieczeń od klęsk żywiołowych?

Chociaż już teraz sytuacja wygląda dramatycznie, prawdziwy dramat może w wielu regionach województwa być za kilka dni. Bo kiedy woda zniknie, pojawią się pytania: co dalej?
– Już i tak jesteśmy przygotowani na najgorsze. Na strychu wszystko jest. No, może aż tak tragicznie nie będzie, że woda do samego czubka domu dojdzie – mówi Wioletta Cyrul, mieszkanka Nowego Bierunia. Ale nawet jeśli, to i tak panią Wiolettę i tysiące innych osób czekają spore wydatki.
Z pomocą ma przyjść rząd. Już wczoraj premier Donald Tusk zapowiedział, że nikt nie zostanie pozostawiony samemu sobie. Jednak jak duża będzie to pomoc, na razie nie wiadomo. – Ja mam nadzieję, że skala, jeśli chodzi o cały kraj, nie będzie gigantyczna. Im większa skala, tym siłą rzeczy mniejsza pomoc dla każdego człowieka – tłumaczy.
Ale nawet w tę niewielką pomoc niektórym trudno uwierzyć. – To tak tylko w telewizji. Bo już tu nieraz była powódź i zero. Bo albo na wodę, albo na to, że woda poszła z prawej strony, a nie z lewej jak było ubezpieczone. No, nie wiadomo. Człowiek musi liczyć sam na siebie – uważa Marian Szymoszek, mieszkaniec Czechowic-Dziedzic.
Żeby jednak poszkodowani w takich kataklizmach nie musieli liczyć tylko na siebie, niemal rok temu rząd zapowiedział stworzenie powszechnego systemu ubezpieczeń od klęsk żywiołowych. – Pracujemy nad tym w MSWiA, żeby przygotować taki powszechny program, aby ułatwić i spowodować, żeby ludzie chcieli się ubezpieczać i się ubezpieczali. Żeby wiedzieli, że to jest najlepsza odpowiedź na żywioł – mówił wówczas Grzegorz Schetyna.
Na razie jednak poszkodowani muszą odpowiadać indywidualnie, bo obiecywanego systemu jak nie było – tak nie ma. Jak tłumaczą urzędnicy, jego przygotowanie wymaga wielu uzgodnień, poczynając od specjalistów od klimatu, na rzeczoznawcach wyceniających szkody kończąc. To wszystko ma potrwać co najmniej do końca roku. – Rozważamy taką możliwość, zapewnienia powszechności ubezpieczeń, ale żeby to nie było obowiązkowe ubezpieczenie. Rozważane jest wprowadzenie ewentualnych dopłat z budżetu państwa do składek – zapewnia Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy MSWiA.
Jak duże miałyby być te dopłaty? Na razie nie wiadomo. Nie wiadomo też, czy będą skuteczną zachętą dla mieszkańców. – Nie jestem przekonany czy produkt, który chroniłby tylko przed klęską jest w stanie przekonać te osoby, które tego ubezpieczenia nie mają – wątpi Przemysław Makaro, dyrektor biura rozwoju produktów majątkowych i osobistych w firmie ubezpieczeniowej Warta.
Ale ci, którzy sami i bez żadnej zachęty wykupili ubezpieczenie, mogą teraz z umiarkowanym optymizmem patrzeć na podnoszącą się wodę. – Dziesięć lat jak tu mieszkamy było okej. Teraz jest jak jest, ale wytrzymamy, przeżyjemy, będziemy dalej mieszkać – wyznaje Zbigniew Stańczak, mieszkaniec Przyszowic.
I oby przy następnej tak dramatycznej okazji, jak najwięcej ludzi mogło powiedzieć to samo. M.in. dzięki tanim, powszechnym ubezpieczeniom.