Kłopotliwe sąsiedztwo

Najbliżsi sąsiedzi posesji Romana Goja, mieszkańca tyskiej dzielnicy Urbanowice to: oczyszczalnia ścieków, wysypisko śmieci i zakład chemiczny. Niedługo to sąsiedztwo będzie o wiele bogatsze. – Jesteśmy tym zszokowaniu, bo Urząd Miasta się wypowiedział tak, że po prostu nie mamy szans, żeby to nie powstało. “To” nazywa się: kompleksowy zakład przeróbki śmieci. Inwestor zapewnia mieszkańców, że nowy sąsiad, mało że nieuciążliwy, to jeszcze pożyteczny. – Dzięki wybudowaniu zakładu oddziaływanie na środowisko polepszy się. Warunki zamieszkania dla tych mieszkańców poprawią się. Mówiąc krótko: będzie tylko lepiej – uważa Marek Mrówczyński, prezes firmy Master.
No bo trudno sobie wyobrazić, by mogło być gorzej – odparowują mieszkańcy. Setki ciężarówek, ciągły hałas, no i wszędobylskie zapachy. To urbanowicka codzienność. – Nie da się okna otworzyć, bo jest taki smród, że to po prostu doprowadza człowieka do mdłości, bólu głowy. Teraz mieszkańcy boją się, że ból głowy potęgować będą zapachy z kompostowni. Jej budowniczy zapewniają, że będzie inaczej. Po wybudowaniu zakładu śmieci nie będą już składowane na nieosłoniętym terenie. – To wszystko będzie odbywało się w przestrzeni zamkniętej. Każda przeróbka odpadu w zamkniętym otoczeniu jest znacznie bezpieczniejsza – tłumaczy Andrzej Mąkinia, Master sp. z o.o.
Tyle, że takie zapewnienia mieszkańcy Urbanowic słyszeli już nie raz i nie dwa. – Urząd Miasta kilkakrotnie nas oszukał. Obiecywał nam pomoc w niwelowaniu zapachu w Komagrze. W niwelowaniu ruchu nadmiernego na naszych ulicach – żali się Edyta Danielczyk, mieszkanka Urbanowic. A nawet jakby się w tym przypadku stało i urząd chciał interesu mieszkańców przypilnować, to i tak nie bardzo ma jak. – Nie ma możliwości zmierzenia zapachu, smrodu, odoru w prawie polskim i ustalenia jakichkolwiek norm, które pozwalają na to, czy już śmierdzi czy jeszcze nie śmierdzi – oznajmia Grzegorz Jankowiak, mieszkaniec Urbanowic.
Mimo to urzędnicy chcą działać. W najbliższym czasie doprowadzą do spotkania mieszkańców z wykonawcą inwestycji. – Postanowiliśmy bezpośrednio spotkać się z mieszkańcami i im cała tą inwestycję przedstawić, bo naprawdę nie ma się czego bać – uważa Aneta Moczkowska, UM Tychy.
I może i nie ma, tyle że takie słowa zdecydowanie łatwiej przechodzą przez gardło tym, którzy mieszkają z dala od wysypiska śmieci.