Kolejarze przygotowują się do strajku generalnego

Na torach jak w życiu, raz na prostej, kiedy indziej na zakręcie. W przypadku polskiej kolei – znacznie częściej – na zakręcie. Wszystko to sprawia, że protesty na torach wpisały się na stałe w kolejową rzeczywistość. – Wszystkie grzechy i zaniedbania na kolei, to punktują pasażerowie. Wiemy, że kolej to nie są tylko przewozy i tylko problemy z tymi przewozami pasażerów, ale to są problemy pracujących kolejarzy – mówi Krzysztof Łabądź, “Sierpień 80”.
Lista grzechów długa, a to ci, którzy zdecydowali się na krucjatę – związkowcy. – Nigdy nikomu w żadnym ustroju nie przyszło do głowy, że można kolejarzom po prostu wszystko poodbierać. Była bezpłatna służba zdrowia, były bezpłatne bilety dla kolejarza – wylicza Stanisław Czarny, były kolejarz. Teraz kolejarze swoje ulgi mają stracić, a to jest dla nich nie do przyjęcia
Trzy różne miejsca, ta sama godzina i ten sam cel. – Ten sam cel, bo w końcu trzeba już doprowadzić do tego, żeby było konfrontacja na spokojnie z rządem, powiedzmy – słowna konfrontacja. Nie chodzi nam tutaj o żadną konfrontację siłową – twierdzi Mirosław Szczygieł, “Sierpień'80”.
Główny cel w tym przypadku jest prosty: albo ulgi pozostają, albo pracownicy będą żądać comiesięcznych rekompensat – 720 złotych na głowę. – Walczymy o to, by rząd zwrócił się w naszą stronę i z nami porozmawiał, by spełnić nasze postulaty, ponieważ polityka Donalda Tuska, jego rządu niestety nie jest dobra i uderzy przede wszystkim w miejsca pracy na Śląsku – zapowiada Łukasz Ługowski, “Sierpień 80”.
W tej sprawie związkowcy już interweniowali. 18 października przyjechali do stolicy z całej Polski. – Wybiera się pan do Warszawy? Tak. Proszę powiedzieć w jakim celu? Żeby była jedna kolej, tak jak kiedyś było, moim zdaniem było lepiej. Każdy wiedział jaki pociąg. Teraz jest bałagan, trzeba latać po kasach, żeby kupować bilety, za dużo prezesów – stwierdził Mikołaj Bęben, kolejarz Przewozów Regionalnych.
Obecnie w Polsce działa ponad 100 spółek kolejowych. Jak twierdzą związkowcy sam tylko prezes PKP miesięcznie zarabia około 60 tysięcy złotych, czyli 25 razy więcej niż przeciętny kolejarz. – Pierwszy wagon jest tej firmy, drugi wagon jest tej firmy, trzeci wagon jest tamtej firmy i nie dość tego, to jeszcze nie są respektowane bilety przykładowo z ostatniego wagonu w pierwszym – mówi Andrzej Dzwigoń, “Sierpień 80”. Do tego w przeciągu zaledwie 15 lat z mapy połączeń kolejowych w Polsce zniknęło 25% sieci. Przed ostatecznym wykolejeniem na razie się bronią – spokojnie, szykując się do decydującej bitwy – strajku generalnego.