Koleje Śląskie przejmują śląskie tory
W Kolejach Śląskich idzie, a właściwie jedzie nowe. To najnowszy nabytek śląskiego przewoźnika. Na razie to jazda testowa. Firma od dłuższego czasu testuje też wiarę w swoje możliwości szybkiego uzupełnienia braków sprzętowych. A że takie są, nie jest tajemnicą. Do 9 grudnia Koleje muszą kupić m.in. piętnaście lokomotyw i siedemdziesiąt wagonów. Ale nie tylko to niepokoi pasażerów. – To, że np. dany pociąg lub dane połączenie będzie likwidowane, i że potem będzie jakiś problem z dojazdem, że połączenie, które było zawsze korzystne nie będzie już obowiązywało – mówi Ada Markowska, pasażerka. Wszystko wskazuje, że tak właśnie będzie na trasie z Kielc do Katowic. Pociągi mają dojeżdżać do Sławkowa, potem pasażerowie przesiądą się na autobus do Sosnowca, a potem znów na pociąg do Katowic.
Problemu nie ma za to z pracownikami. Prawie siedemdziesiąt procent z nich to byli już pracownicy… Przewozów Regionalnych. Pracowników przybyło, podobnie ma być z połączeniami. – Nie ma żadnych obcięć, jest pociągów więcej niż było. PR i my ekspediowaliśmy 600 pociągów, a teraz będzie ich ponad sześćset – zapewnia Marek Worach, prezes Kolei Śląskich. Zakładając, że wszystkie przetargi uda się rozstrzygnąć i pociągi przyjadą na Śląsk w terminie. Nawet jednak, gdy coś nie wyjdzie, to według władz województwa, i tak żaden problem. – Jesteśmy zabezpieczeni, nawet jeśli jakiegoś jednego, czy drugiego pociągu nie uda się kupić, to mamy w rezerwie przygotowane dzierżawy pociągów. Także pasażerowie nie mają się czego obawiać – mówi Adam Matusiewicz, marszałek województwa śląskiego.
Monopolu Kolei Śląskich na pewno nie obawiają się eksperci. Zdaniem prof. Marta Sitarza tęsknić za pociągami i obsługą Przewozów Regionalnych nikt nie powinien. – Są bardzo dobre, wygodne, bezpieczne pociągi, jest miła obsługa, jest dostęp do kas biletowych. Każdy będzie zadowolony, nawet jeśli Koleje Śląskie będą monopolistą – stwierdza. Chyba, że za niespełna miesiąc okaże się, że zadanie Koleje jednak przerosło.
