Kolejne zwolnienia w śląskich fabrykach?

Moce przerobowe są, ale na owoce ich pracy brakuje chętnych. Choć z taśmy tyskiego Fiata właśnie zjechał dziesięciomilionowy samochód, powodów do optymizmu brak. – Aktualnie musimy w każdym miesiącu wygospodarować dzień, dwa, czasem kilka dni postojów produkcyjnych, żeby dostosować się do zamówień z rynku – tłumaczy Czesław Świstak, Fiat Auto Poland.
A tych z roku na rok jest coraz mniej. Jeszcze trzy lata temu w Tychach rocznie produkowano ponad 600 tys. pojazdów, rok później o prawie 70 tys. mniej. W 2011 już mniej niż pół miliona. Prognozy na ten rok są jeszcze gorsze. – Do końca roku zakończy się produkcja nowego modelu Pandy. To dla nas jest cios, ponieważ to jest w granicach gdzieś 40 procent naszej produkcji mówi Franciszek Gierot, WZZ Sierpień 80. Jej ograniczenie musi odbić się na pracownikach. Już teraz co miesiąc zwalnianych jest prawie 30.
Przyspieszenia w najbliższym czasie nie spodziewają się też w Gliwicach. Tu produkcja w porównaniu z rokiem poprzednim spadła o prawie 20 procent. – Staramy się absolutnie, żeby załogi nie redukować. To są bardzo doświadczeni pracownicy, z którymi wiążemy duże nadzieje na przyszłość, szczególnie na te nowe modele. Na pewno nie będziemy nikogo zatrudniać, ale też nie będziemy zwalniać – deklaruje Andrzej Korpak, dyrektor zakładu General Motors Manufacturing Poland.
O tym, jak je zapewnić głównie w branży motoryzacyjnej dziś w Bieruniu zastanawiali się polscy i włoscy przedsiębiorcy. Ci ostatni mimo kryzysu nadal widzą nasz potencjał i zapewniają, że będą tu inwestować. – Jest to kraj niewiarygodny, przypomina Włochy zaraz po wojnie z ogromną determinacją, siłą do rozwijania się – mówi Piero Carlo Bonzano, przedsiębiorca z Włoch.
Tyle, że ten rozwój uzależniony jest od rynku większego niż ten krajowy. Spośród 10 mln wyprodukowanych przez tyską fabrykę aut, ponad 6 mln trafiło na eksport. A polski rynek ostatnio bardzo się zmienił. – Zdecydowanie więcej samochodów w dniu dzisiejszym sprzedajemy firmom niż klientowi indywidualnemu. Na pewno zmieniła się specyfika klienta indywidualnego, który zdecydowanie częściej kupuje samochód za gotówkę niż w kredycie – mówi Michał Warło, dyrektor autosalonu “Skody”.
Złowić takiego klienta coraz trudniej. Bo w ofertach można przebierać. Ruch w interesie zwiększy się zapewne w styczniu, gdy ruszą wyprzedaże. – Samochód nowy, to jest samochód nowy i zawsze będzie, mimo że jakościowo gorszy od trzyletniego Passata, to zawsze będzie jednak nowy – stwierdza Bartłomiej Mijal, portal MotoPatrol. – Auto po pierwszym właścicielu, samochód z Niemiec – takie auto jest za pół ceny, a nie odbiega w swoim stanie od nowego samochodu. Ja osobiście i większość klientów twierdzą, że nie ma sensu przepłacać – mówi Marek Szymon, prowadzi autokomis. Wybór zależy przede wszystkim od grubości portfela. A od tych wyborów zależeć będzie to, czy z tych taśm wciąż będą zjeżdżały auta.