Kolejny spór o granicę między Bieruniem a Tychami

Drogi porozumienia co do terenu fabryki Fiata od lat nie potrafią znaleźć władze Tychów i sąsiedniego Bierunia. Sprawa rewizji granic powraca. Urzędnicy z Bierunia kolejny raz rozpoczynają bój, który dla fabryki samochodów oznaczałby podział. – Chcemy doprowadzić, żeby ktoś uczciwie – decydenci nasi, nad problemem się pochylili i wyciągnęli właściwe wnioski – mówi Ludwik Jagoda, burmistrz Bierunia. Mimo, że prawie dwa lata temu “nie” zmianie granic powiedział wojewoda śląski i szef MSWiA, władze Bierunia nie ustępują. Dziś rozpoczęły się tu konsultacje społeczne, które mają dać odpowiedź czy mieszkańcy popierają nową propozycją przebiegu spornej granicy.
Prezydent Tychów Andrzej Dziuba zapowiada, że tego terenu tak łatwo nie odda i ma inna propozycję dla sąsiadów. – Jeżeli mówimy o naprawie krzywd, to oddajmy taki sam teren, teren na którym są teraz pola i w takim kontekście jesteśmy gotowi na taką rozmowę.
Z tych rozmów od kilku lat nic nie wynikło, a spór toczy się o kilkanaście milionów złotych rocznie. Takie pieniądze trafiają do tyskiej kasy z podatków płaconych przez fabrykę. Szefowie firmy nie chcą komentować sprawy. Jednak w Bieruniu urzędnicy podkreślają, że walczą nie tylko o wpływy do kasy, ale też o rozwiązanie problemów komunikacyjnych. – Jest kwestia drogi, która jest drogą wewnątrz zakładową, której zamknięcie grozi nam odcięciem komunikacyjnym i jest to jedyna droga, która nas łączy z Lędzinami – wyjaśnia Lech Gawin, który walczy o zmianę granic z Tychami. Ale brak porozumienia dla wielu mieszkańców staje się już męczący. – Dla mnie to jest bezsensowny spór, jak jeden prezydent nie może dogadać się z burmistrzem, to chyba ich problem, a nie mieszkańców – uważa Gabriela Gołąb, która mieszka na granicy Tychów z Bieruniem.
Problem, który ciągnie się od lat, a za każdym razem mieszkańcy i tak są w niego angażowani.