Koncert Cree w zakładzie karnym w Wojkowicach
W niecodziennym miejscu – niecodzienne brzmienia. Chociaż bluesowe tony z więziennymi kratami mają trochę wspólnego. – Ten tradycyjny, taki pierwszy blues to właśnie się wywodzi od więźniów, którzy byli niewolnikami, tudzież więźniami. I na pewno to jakoś do siebie pasuje – wyjaśnia Adam Lomania, klawiszowiec Cree. A kiedy w zakładzie karnym nie ma takiej bluesowej atrakcji, pozostaje bluesowa codzienność. Śniadanie, obiad kolacja i spacerniak. – Blues tutaj znamy tylko i wyłącznie z radia. Wiadomo, to nie jest przedszkole. To jest po prostu takie miejsce, nie inne.
Ale w zakładzie karnym takie show to nie tylko rozrywka. To także namiastka normalnego życia i przede wszystkim resocjalizacja. – To jak gdyby złagodzi powiedzmy ich stan emocjonalny. Na pewno jak gdyby, można powiedzieć uspokaja tych osadzonych – uważa por. Ryszard Trefon, Zakład Karny w Wojkowicach. Ten koncert oglądali Ci najspokojniejsi. Wybrano tylko 36-ciu. Nie jest tajemnicą, że tutaj o konflikty łatwo, dlatego można pozwolić sobie tylko na takie audytorium. Audytorium, ważne jednak dla muzyków. – Na pewno gdzieś zapadnie to w naszej pamięci i zobaczymy co dalej z tego będzie – mówi Sebastian Riedel, Cree.
Co będzie, nie wiadomo. Wiadomo, że w takich zakładach koncerty były dotąd wyłącznie w sferze marzeń – przekonuje dziennikarz muzyczny Michał Górski. – To pierwsze takie wydarzenie w Polsce. Wiem, że jeszcze grupa Sex Pistols zrobiła kiedyś koncert na zakładzie zamkniętym. Do tej pory to było zabronione. Wiem, ze na półotwartych i otwartych odbywały się takie imprezy.
– Jest to myślę dla osadzonych bardzo ważna rzecz, jak wiadomo tu nie mamy wolności. Można się rozerwać, można posłuchać koncertu – dodaje więzień.
I na jednym koncercie się nie skończy. Będzie ich więcej, jak zapowiadają w wojkowickim więzieniu. Bo w takiej izolacji powiew wolności jest na wagę złota.
