Koniec misji pokojowej w Libanie

Po siedemnastu latach kończy się misja pokojowa w Libanie. Stu pierwszych żołnierzy opuściło już bazę w Camp Cervantes. – Czujemy się dobrze po wykonaniu poprawnie i właściwie swoich zadań. I czujemy się dumni z wykonywania zadań poza granicami kraju – przyznaje Marek Wawrzyniak, zastępca dowódcy PKW w Libanie.
W tych zadaniach uczestniczył w 1995 roku Sebastian Biały. Zgłosił się jako ochotnik. Jak twierdzi misja pokojowa zupełnie nie przypominała regularnej służby wojskowej. – Niewiele się działo. Nasz obóz był obozem, gdzie było dużo wojsk inżynieryjnych, które pomagały przy naprawie dróg itp. Mieliśmy bardzo dobrych lekarzy i leczyli wszystkich z wiosek dookoła i byli bardzo cenieni, a arabki z dziećmi ustawiały się w kolejce jak lekarz przyjmował – wspomina. Bo podczas misji w Libanie przede wszystkim liczyła się pomoc humanitarna i techniczna. Wojskowi dbali o utrzymanie zawieszenia broni.
Przez siedemnaście lat doświadczenie zdobyło ok. 10 tys. żołnierzy. O konieczności wycofania kontyngentu z Libanu i Czadu zadecydowano w tym roku. Wszystko z powodu ograniczonych możliwości – zarówno finansowych, jak i osobowych. – Potrzeba weryfikacji dotychczasowej strategii tak, aby nasze misje były jak najbardziej efektywne, abyśmy z tego mogli mieć jakiś zysk w wymiarze politycznym – wyjaśnia Grzegorz Dolniak, poseł PO, członek komisji obrony narodowej. Zysk, który ma nastąpić po wzmocnieniu wojsk np. w Afganistanie.
Ale jak podkreśla Jerzy Szmajdziński, były minister obrony narodowej, wycofanie się z misji pokojowych to decyzja chybiona. – Polska ma 60-letnie tradycje w misjach pokojowych. To są misje, za które płaci ONZ – podkreśla.
Mimo że dzięki misjom takim jak ta w Libanie żołnierze są znacznie lepiej przygotowani do pełnienia podstawowej misji obrony kraju, ich wartość dla wielu jest niewielka. – Jeżeli Izrael chciałby doprowadzić do konfliktu, żeby uderzyć na Syrię, na Liban to bez wątpienia siły ONZ mu nie przeszkodzą – stwierdza dr Bogdan Pliszka, politolog. Pytanie tylko, czy mimo wszystko warto rezygnować z opinii państwa dbającego przede wszystkim o utrzymanie pokoju?