Koniec sezonu dla motocyklistów

– Lubię wolność przede wszystkim. To, że czuję wiatr, czuję praktycznie jedność z maszyną. Dźwięk po prostu to uwielbiam – stwierdza Dariusz Maciejewski. Takich, którzy to uwielbiają do Raciborza na zamknięcie sezonu przyjechała ponad setka. Tu wszyscy kochają motory, ale ta miłość bywa zdradliwa mówi Jerzy Depta, który zeszły sezon zamknął wypadkiem. – Przyjechała karetka i mnie zabrali. Tylko, że każdy dotyk potwornie bolał. Bo to kręgosłup był złamany. Kręgosłup, żebra!
Motocykliści wiedzą, że ryzykują. Dlatego pomocy szukają u najwyższej instancji. – Trochę krócej w kościele od mszy, jeżeli chodzi o nabożeństwo. A potem spotkanie dostępne dla wszystkich – mówi Andrzej Soczowski, organizator zjazdu w Raciborzu. Na przyjęciu nie zabrakło też pasterza, który swoje owce dobrze rozumie, bo motocykl prowadzony z głową wcale nie musi być niebezpieczny. – Każdy pojazd może być niebezpieczny, jeżeli jego użytkownik będzie człowiekiem, który będzie nierozważnym. Mogę na rowerze także ryzykować swoje życie – uważa ks. Krzysztof Pata, ksiądz – motocyklista.
A motocykle to nierzadko właśnie sposób na życie. Taki styl zobowiązuje. – Mój typ mężczyzny to facet na motorze, długie włosy i wytatuowany – deklaruje Beata Piwowarczyk. Dlatego choć człowiek na takiej maszynie jest bardziej bezbronny, trudno mu się jej oprzeć. – Motor to jest motor. Nie ma żadnej dodatkowej obudowy żeby chronić. Ale nie zamienił bym innego hobby na motor. Jak stanę na nogi to i tak będę jeździł – oznajmia Jerzy Depta.
Bo tej pasji zatrzymać nie sposób. Warto tylko czasem zwolnić.