Koniec sosnowieckiej górki?

Pozostaje liczyć na prawdziwą zimę by sprzęt narciarski wreszcie pojawił się na sosnowieckim stoku. Bez srogiego mrozu – narciarze nie będą mieli tu czego szukać. – Znów klapa będzie, trzeba będzie czekać na odpowiednie warunki atmosferyczne – mówi Józef Maleszak, pracownik techniczny. Bo bez minusowych temperatur kolejny sezon na górce w Sosnowcu znów zakończy się… na minusie. Zadłużenie sięgnęło już 3 milionów złotych. – Spółka wygenerowała takie straty, że właściwie prawie uniemożliwiają uruchomienie ośrodka w tym sezonie – informuje Jarosław Szylwański, prezes spółki Dolomity Sportowa Dolina.
By wyciągnąć narciarską inwestycję z finansowego dołka właściciel poprosił o pomoc sosnowiecki urząd miasta. Jedna z możliwości: przejąć ośrodek z długami. Dość ryzykowna. – To nie jest decyzja na już, to są przecież duże środki, które trudno pod koniec roku wyasygnować – wyjaśnia Artur Szczepański, Urząd Miasta w Sosnowcu. Góra problemów rośnie tu w zastraszającym tempie – uważa sosnowiecki radny Arkadiusz Chęciński. Jego zdaniem ta inwestycja od początku była nieporozumieniem i dlatego sięgnęła dna. – Jak tę infrastrukturę wykorzystać przez cały rok? To jest teraz główny problem gdybyśmy to uruchomili.
Uruchomić trzeba też promocję, bo bez tego o szczycie rentowności nie ma co marzyć – uważa Marcin Tulicki z Wiadomości Zagłębia. – Trzeba tworzyć tu imprezy prez cały rok, żeby to miejsce żyło, a tak naprawdę nie zaczęło jeszcze żyć. Pogodowy pech właścicieli stoku nie zniechęca. W pogotowiu tajna broń – maszyna do sztucznego naśnieżania, ale dopóki tylko stoi – na stokach królują jedynie spacerujące osoby. – Jest to teren odwiedzany jedynie przez osoby z pieskami, takie jak ja – stwierdza Grażyna Stanek-Czerny, mieszkanka Sosnowca.
Bo zarówno na stoku w Sosnowcu jak i w Bytomiu miejsca starczy przecież… dla każdego.