Region

Kontrolowana agresja?

Stwierdzenie, że ochroniarze podczas koncertu z okazji Dni Czeladzi trochę przesadzili, to najłagodniejsze słowa, jakimi opisują pracę ochrony ci, którzy doznali w jego trakcie nie tylko muzycznych wrażeń. Świadkowie tych zdarzeń nie chcą podać swoich nazwisk ani twarzy, bo się boją. Jeden z uczestników koncertu, tak opisuje zachowanie ochroniarzy: młodego chłopaka, który się bawił i wypadł za bramki w pięciu wzięli, najpierw go rzucili na ziemię, potem kopnęli, potem wyszli z nim za teren obiektu i nie wiadomo co się z nim stało, bo wrócili już bez niego.

Szefów chorzowskiej firmy ochroniarskiej “Suma” o tym co według świadków działo się pod sceną, powiadomili dopiero dziennikarze Telewizji Silesia. – Danych osoby nie posiadamy, więc takiej sytuacji nie było. Ten fakt, który zapewne nie miał miejsca nie był zgłoszony nawet na policji ani na straży miejskiej. Według mnie nie ma żadnej sprawy, ktoś chciał się chyba po prostu pokazać w telewizji i to jest wszystko co mam do powiedzenia – stwierdza kierownik ds. bezpieczeństwa imprez masowych z Ochrony Osób i Mienia “Suma”.

Ale żeby ochroniarska agresja nie pozostawała bezkarna ktoś musi zareagować – nie mają wątpliwości policjanci. – Powinien taką interwencję zgłosić na policję, policjanci wtedy wyjaśnią wszystkie okoliczności tego zdarzenia i wyjaśnią – co najważniejsze – czy pracownicy akurat tej firmy ochroniarskiej nie naruszyli prawa – podkreśla mł. asp. Marek Wręczycki z KWP. Tyle, że podczas koncertu nikt się na to nie zdecydował.

Jak przyznają uczestnicy koncertu nie było najmniejszego strachu, żeby iść pod scenę, natomiast był strach przed ochroną. I wątpliwości – z kim ma się do czynienia, bo na identyfikatorach zabrakło nawet nazwy firmy – tłumaczą świadkowie. Jak stwierdza uczestniczka imprezy, ochroniarze wyglądali jak snajperzy, wszyscy byli ubrani na czarno i wszyscy byli agresywni. – Było widać, że się bardzo wywyższają i gdzieś im się pomyliły role, bo nie przyszli do pracy ochraniać, tylko zastraszać ludzi – dodaje.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Z taką opinią nie zgadzają się organizatorzy. Wszystkie interwencje były zgodne z prawem – kwitują. – Jesteśmy zadowoleni, do nas nie docierają sygnały, że firma coś źle zrobiła. Nie zgłosił się też ten poszkodowany – przyznaje Wojciech Maćkowiak z UM w Czeladzi.

Jednak nawet tych, którzy byli daleko od sceny, takie argumenty nie przekonują. W przeciwieństwie do siły ochroniarskich mięśni. Zdaniem świadków, kilku osiłków stojących przed barierkami po prostu szukało zaczepki.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button