Kopalnia "Silesia" spółką pracowniczą?
W czerni, ale jeszcze nie w żałobie, bo wciąż jest szansa na to, że kopalnia “Silesia” odżyje. Teraz naprawdę jest nie najlepiej. Minimalne wydobycie i miliony strat miesięcznie. Jednak co raz głośniej mówi się o przejęciu kopalni przez spółkę, której właścicielem będzie załoga. – Spółka pracownicza jest jedyną opcją, która w tej chwili została dla nas – uważa Dariusz Dudek z NSZZ “Solidarności”. – Inne możliwości zostały już chyba wyczerpane – dodaje Jan Czypionka z Kompani Węglowej.
Kończy się też cierpliwość górników, a do ostatecznej decyzji jeszcze droga daleka. Związkowcy wynajęli firmę, która ma zrobić biznesplan i oszacować koszty. Właśnie na te konkrety czeka resort gospodarki i dopiero, kiedy je dostanie da konkretne odpowiedzi.
Trzy tygodnie temu wiceminister nie powiedziała “nie”. – Spółka pracownicza zostanie poważnie rozważona, natomiast z wszelkimi konsekwencjami – mówiła wówczas Joanna Strzelec-Łobodzińska. Te konsekwencje, to znalezienie inwestora.
Według wstępnych wyliczeń, żeby kopalnia weszła na wysokie obroty, potrzebuje od kilkudziesięciu do kilkuset milionów złotych. – Nie wyobrażam sobie i państwo pewnie też nie, że przejmiemy kopalnię i dziesiątego zderzymy się z rodzinami górników, którzy nie mają co do garnka włożyć – przyznaje Dudek.
Związkowcy twierdzą, że rozmawiają już z pięcioma firmami zainteresowanymi inwestowaniem w “Silesii”. – Należy patrzeć w stronę koncernów, które potrzebują węgla jako surowca, czyli na przykład koncerny energetyczne – uważa Michał Zdziejowski, ekonomista. Według ekonomistów szanse znalezienia majętnego inwestora są duże, a to znacznie oddala wizję likwidacji kopalni. – To jest ostateczność, której w tej chwili raczej nie bierzemy pod uwagę – podkreśla Czypionka. Głównie z powodu zaangażowania związkowców, którzy pomimo wielu niepowodzeń wciąż znajdują kolejne wyjścia.
