Kopalnie będą monitorowane?

Kamer monitoringowych, z których obraz śledzi Marcin Bogdański, w katowickiej kopalni “Murcki” na razie jest pięć. Wkrótce będzie ich jednak znacznie więcej. – Jest możliwość wglądu w stan czujników i można śledzić co się dzieje na danym przenośniku taśmowym – mówi Bogdański.
– Przede wszystkim kontrolujemy miejsca, gdzie może wystąpić zagrożenie dla załogi, czyli te charakterystyczne, wyznaczone miejsca, w których zaobserwowanie zagrożenia może spowodować szybkie wycofanie ludzi i to przekłada się wprost na ich bezpieczeństwo – wyjaśnia Edward Gil, dyrektor kopalni “Murcki”.
Telewizja w katowickiej kopalni jak na razie się sprawdza. Przyszła pora by wprowadzić ją także do innych kopalń. Taką propozycję ministrowi gospodarki złożył główny geolog kraju zaraz po wypadku w kopalni “Wujek-Śląsk”. – Postaramy się wyciągnąć z nich te najbardziej wartościowe pomysły. Ja nie wiem, pięć, dziesięć i jeśli się kamery wśród nich znajdą, to wtedy to będzie szybka ścieżka – podkreśla Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceminister gospodarki. Szybka, bo i gra idzie o dużą stawkę – ludzkie życie. – Chodzi o obserwowanie takich miejsc niebezpiecznych, gdzie zakładamy, że obecność ludzi z przyczyn technologicznych nie jest konieczna, natomiast ten rejon powinien być obserwowany – stwierdza Stanisław Gajos, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego.
Tyle, że elektroniczna obserwacja – zdaniem niektórych – problemów wszystkich nie rozwiąże, a i kolejne może ściągnąć. – To nie jest droga do poprawy bezpieczeństwa, jedynie zwiększenie kosztów i narażenie górników na niebezpieczeństwo – uważa Wacław Czerkawski z ZZGwP. Bo kamera, jak każde inne urządzenie elektryczne pod ziemią, może się przyczynić do wybuchu. I jak dodaje Roman Berger, górnik z 26-letnim stażem, w trudnych warunkach na dole, te urządzenia mogą również, znacznie częściej niż na powierzchni, po prostu zawodzić. – Nie wiem kto to będzie czyścił, bo jednak pył w to wchodzi, jest wilgoć jeszcze i tak dalej, to będzie momentalnie osiadało na obiektywie – mówi.
Obiektyw to tylko jeden z elementów całego systemu. Już teraz cała armia pracowników śledzi potencjalne zagrożenia, a pod ziemię już dawno zwieziono tony elektroniki. – Mamy tu czujniki, które pozwalają oceniać na ile bezpieczna jest praca górnika pod ziemią – stwierdza Janusz Sabuda, dyspozytor metanometrii. – Non stop monitorowane jest zagrożenia metanowe, pożarowe, przewietrzania. Tak samo jak monitorowana jest praca maszyn, które pracują w tej chwili na dole – dodaje Gabriel Gracjadej, dyspozytor w kopalni “Murcki”.
I nawet jeżeli kamery pod ziemią nie będą śledziły każdego czujnika metanu, to na pewno pojawią się w kopalniach. Bo też kontrola z góry jest bezpieczniejsza niż ta na dole.