Korbielowski redyk szansą na promocję hodowli owiec

Promocja na pełnym wypasie… Potrzebna od zaraz. Bez niej w bacówce krucho. Stanisław Mojewski bacuje już od 40 lat i tak złego roku nie pamięta. – Wełna nie idzie wcale, skóra nie idzie wcale, a w osiemdziesiątych latach jak sprzedałem wełnę to kupiłem nawozu i wszystkiego, tak że pieniędzy było dość – wyznaje.
Teraz pieniędzy nie ma, więc trzeba działać. A rąk do pracy, niestety, brakuje. Bo choć baca i juhas od pierwszego lipca będą oficjalnymi zawodami – pędu do nich nie widać. – Teraz strasznie to widać, że zawód ginie, bo są komputery, rowery, więc ciężko jest zagnać młodzież do pracy – stwierdza Józefa Sordyl, mieszkanka Korbielowa. A do tego fachu potrzeba smykałki.
W tym roku nawet bacom jest pod górkę z produkcją i sprzedażą oscypków. – Teraz jest bardzo słabo, bo oscypek jest dobry, kiedy owca je suchą trawę, a w tym roku jest dużo deszczu – mówi Stanisław Wolny, baca. Logicznie – skoro w tym roku trawa zmokła to i oscypki najlepsze nie będą.
Górale będą się za to bili o turystów. Na razie skutecznie DUR|00:05 Piotr Kopczyński – Nie żałujemy, bo buty można przecież wymyć, a wspomnienia zostaną – mówi Piotr Kopczyński, turysta z Zabrza.
Podczas święta owiec promował się także Zygmunt Wilk, radny Sejmiku Ślaskiego. On także zauważył, że dobrodziejstwo owiec odchodzi w zapomnienie. – Niestety, garnitur z wełny bielskiej jest w sferze marzeń, lub bardzo stary tak jak ten, który mam na sobie. Bo… w owczej skórze dobrze czują się wszyscy.