RegionWiadomość dnia

Kradną i zostawiają pamiątki. Wandalizm w Auschwitz-Birkenau

Wiecie, że jesteście w szczególnym miejscu. Trzeba to miejsce odpowiednio uszanować, odpowiednio się zachować. Obawy uzasadnione, bo choć formułka powtarzana za każdym razem, jak się okazuje, to nie dla wszystkich jest już tak oczywista. Ściany obozowych baraków wpisami pokrywają się w ogromnym tempie. – Jakieś skupienie pokora, moim zdaniem. Na pewno nie jakieś wyznania miłosne, ani tym podobne rzeczy – zaznacza Ewa Jagiełło, turystka.

Pokory niestety często doszukiwać się tu próżno, miłosnych wyznań wręcz przeciwnie. – Muzeum istnieje od roku 1947. Te budynki były udostępniane zwiedzającym i można tam odnaleźć bardzo wiele napisów z lat 60., 70. i 80. – mówi Bartosz Bartyzel, Muzeum Auschwitz-Birkenau. Ale i całkiem współczesnych. O ile w byłym obozie Auschwitz poza czujnością przewodników do tego typu wyznań zniechęcać może monitoring, to w pobliskim Birkenau kamer próżno się już doszukiwać. Brakuje nie tylko pomysłów, jak chronić się przed wandalami, ale również jak usunąć efekty ich działalności. – To jest czasami tak, że te napisy wykonane są na cegle, czy jakoś wryte w chociażby prycze, w barakach Birkenau. Ich usunięcie może też mieć wpływ na stan autentycznego materiału – mówi Bartosz Bartyzel, Muzeum Auschwitz-Birkenau.

W efekcie, pomimo ogromu starań konserwatorskich, doprowadzając do całkowitej dewastacji byłego obozu zagłady. Miejsc, które w momencie, gdy brakuje – zresztą coraz mniej licznych światków tragicznych wydarzeń –  pozostaje ostatnim śladem bestialstwa niemieckich nazistów. – Pamięć o tamtych dniach musi trwać. Jesteśmy coraz mniej licznymi światkami tamtych wydarzeń – zaznacza Bogdan Bartnikowski, były więzień obozu w Auschwitz. – Trzeba pamiętać, trzeba znać historię, bo jak się jej nie zna, to się ją powtórzy – podkreśla Salomon Birenbaum, były więzień obozu w Auschwitz.

Póki co, powtarzają się nie tylko akcje wandalizmu, ale i kradzieże. Od fragmentów drutu kolczastego po tą, która w 2009 roku, gdy znad bramy byłego obozu zniknął napis – symbol. Informacja o jego kradzieży obiegła cały świat. Bez względu na skalę przestępstwa, jak mówią policjanci, ich sprawców szuka się równie intensywnie. – Jest to po prostu bulwersujący czyn, niegodny żadnego obywatela – mówi st. asp. Małgorzata Jurecka, KPP Oświęcim.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Napis został odnaleziony już trzy dni po kradzieży, pocięty na trzy części. Zleceniodawcą okazał się szwedzki milioner neofaszysta. Za kradzież jego polscy wspólnicy mieli dostać 100 tysięcy złotych. Dla byłych więźniów jest rzeczą całkowicie bezcenną, jak wspominał Jerzy Michnol, nieżyjący już były więzień Auschwitz, nic tak wymownie nie przedstawiało charakteru tego miejsca. – Niemicy wtedy szydzili z nas, że wykrwawimy się, przy tej niewolniczej pracy, przy tym głodowym wyżywieniu, a będziemy wolni, to jest po prostu istna kpina, była hitlerowców – mówił.

Teraz kpiną wydaje się brak pomysłu na to, jak to miejsce uchronić, nie tylko dyrekcji muzeum, ale również odpowiedzialnego za stan byłego obozu Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button