Krajobraz po powodzi

Większość mieszkańców zalanego Bierunia mówi, że to nie porządki… To rozbieranie i stawianie domów na nowo.
Andrzej Przedpełski sprzątać zaczął już wczoraj. Będzie czyścił pokój po pokoju, by jak najszybciej pozbyć się wilgoci i zarazków. – Najlepiej zburzyć i od nowa zbudować. Nie wiem co z tego będzie. I kiedy przyjdziemy tu mieszkać?
Wchodząc do każdego z domów można się spodziewać tego samego. Mieszkańcy podwijają rękawy i choć wszyscy są już bardzo zmęczeni nawet dziś, w niedzielę, nie myślą o odpoczynku.
– Rano zaczęłam i ile zrobiłam? Trzeba wszystko wynosić, bo gdzie dojdę? Trzeba wynosić i dopiero myć, żeby przechodzić normalnie – mówi Halina Sokalska, mieszkanka Bierunia.
Gdy pan Piotr Sokalski- po tym jak opadła woda – po raz pierwszy wszedł do domu nie wiedział od czego zacząć. Wtedy niewiele udało mu się uratować. Jednak pierwsze porządki zacznie dopiero za kilka dni bo na zewnątrz woda nadal stoi i zalanych rzeczy nie ma gdzie wynosić. – Prowadzę działalność gospodarczą i nie wiem co będę robił. W pracy po dwanaście godzin, a później w domu.
W domu Marii Zagdańskiej woda zalała jedynie piwnice. Musiała wyrzucić wszystkie zapasy. – Woda szła powoli. Ja czekałam. Niech to się wszystko zawali i spokój będzie.. Ale teraz dopiero to wszystko wychodzi.
Bo najgorzej jest na podwórzu, wszystko co było w stodole zniszczone. Większość urządzeń nie nadaje się już do niczego.
Jednak nadal jest wiele miejsc, do których można dotrzeć jedynie łódką. Ryszard Pietruszewski do domu przypływa dwa razy dziennie. Kiedy woda zejdzie na razie trudno powiedzieć. To dla niego wielka tragedia – wprowadził się tu zaledwie dwa lata temu. – Nie ma nic. Podłogę, którą mam, panele, podnoszą się do góry.
Z każdym kolejnym wyrzuconym workiem mieszkańcy podliczają straty. Straty, które ostatecznie będzie można podliczyć za kilka tygodni.