RegionWiadomość dnia

Królowa polskich szos ciągle na chodzie! Druga młodość syrenki [Zdjęcia]

Wciąż na chodzie, mimo że na liczniku przejechanych setki tysięcy kilometrów. – Z syreną jestem właściwie związany od urodzenia. Mój ojciec miał syrenę, z syreną przejeździliśmy z rodzicami całą Europę w wakacje. W czasach komunistycznych, kilka razy byliśmy w Bułgarii, Rumunii a najdalej byliśmy w Grecji, stąd sentyment – opowiada Lech Bekierz, właściciel syrenki. Widok niezwykle rzadki. Dlatego jeśli już na drodze się pojawi wzbudza podziw. Samochodem tym zachwyca się nieustannie od kilkudziesięciu już lat Andrzej Zieliński. Jest jednym z konstruktorów modelu Bosto, który produkowany był w Bielsku-Białej. – Jest to duch tamtych czasów. Może niektórym się te czasy nie podobały, ale one też miały trudno powiedzieć urok, ale swoje miejsce w historii i to jest namacalny dowód tamtych czasów.

Otrzymaliśmy zdjęcia z archiwum prywatnego Andrzeja Kuleszy z Warszawy. Syrena w ich rodzinie jest od 67 roku. Pan Andrzej pierwszy raz przejechał się nią gdy miał piętnaście lat. Jak mówi była to miłość od pierwszego jeżdżenia. Uczucie trwa do dziś. – Pamiętam pierwszą jazdę tą syrenką, kiedy przyjechałem ze szkoły i na dworcu czekali na mnie rodzice, co było dla mnie strasznie dziwną rzeczą. Mówię, co się dzieje, co się stało, że rodzice po mnie przyjechali i w wielkiej tajemnicy prowadzą mnie i przechodzimy koło tego samochodu i nagle braciszek mój młodszy nie wytrzymał, nie widzisz? Syrenka stoi, okazało się, że tata kupił syrenkę. Niebawem jeździło nią będzie już czwarte pokolenie. Kultowego samochodu nie mogło zabraknąć też w tym miejscu. Monika Żywot prowadzi w Rudzie Śląskiej Muzeum PRL-u. Syrenkę udało się jej sprowadzić w zeszłym roku. – To są wariaci w pozytywnym sensie i te syrenki są naprawdę traktowane, jak królowe. One jeżdżą, to świadczy też o tym, że “syrenkarze” bardzo często też do nas przyjeżdżają.

Właścicieli kultowego samochodu wciąż przybywa. – Samochody wydawało się, że znikną z dróg. Były praktycznie bez wartości. W tej chwili syrena budzi dużo entuzjazmu na ulicach jak się nią jedzie i ludzie są do tego bardzo pozytywnie nastawieni – mówi Gabriel Marek, właściciel syrenki. Negatywnie o niej mówić się nie da. Nawet wtedy gdy się psuła. – Z punktu widzenia łatwości wykonania napraw to był samochód można powiedzieć idealny, można było wszystko zrobić mając odpowiedni zestaw kluczy. Natomiast dzisiaj to trzeba mieć tylko telefon komórkowy do serwisu, więc to jest zupełnie inna bajka – zaznacza Andrzej Zieliński.

Bajka, która trwa już od 57 roku. I raczej nie zanosi się na to by miała się zakończyć. – To jest rodzina. Ten samochód jest traktowany jak członek rodziny i ja go nie sprzedam do dni moich ostatnich – podsumował Andrzej Kulesza.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button