RegionSilesia Flesz

Kto uratuje bankrutująca Kompanię Węglową? Firmy energetyczne nie kwapią się do tego

Pomimo, że wiatr wiał w im w oczy przez wiele miesięcy, Tauron jednak po pierwszym półroczu wychodzi na plus. – Pierwsze półrocze tego roku było dobrym czasem pod względem wyników finansowych dla grupy Tauron. Osiągnęliśmy 1,9 mld zł EBIDTY. I to było więcej niż przewidywali analitycy – mówi Magdalena Rusinek, rzecznik prasowy Tauron Polska Energia. Dużo więcej oczekiwali za to właściciele akcji katowickiego giganta. Przez zmuszanie spółek energetycznych do inwestowania w podupadające śląskie kopalnie wartość tych pierwszych dramatycznie spada.

Od maja akcje Tauronu potaniały o ponad 30 procent. Na politycznych zawirowaniach ucierpiały również PGE i Energa. – Dzisiaj Skarb Państwa daje jasny sygnał inwestorom – jeżeli kupujecie akcje spółek z udziałem Skarbu Państwa, pamiętajcie o tym, że w przypadku, kiedy będzie trzeba ratować inne spółki należące do Skarbu Państwa, może się okazać, że będzie trzeba zabrać pieniądze z tych spółek, które dobrze prosperują, a to  z kolei przełoży się na straty w waszych portfelach – wyjaśnia Piotr Bibrzycki z Polskiego Doradztwa Finansowego.

 

Spółki energetyczne od kilku miesięcy bronią się rękami i nogami przed wyłożeniem pieniędzy na Nową Kompanię Węglową. Najbliżej zainwestowania w górnictwo jest jednak Tauron, który może nie mieć wyjścia i będzie musiał kupić kopalnię Brzeszcze. Kolejny z producentów prądu, Enea, wyprzedził peleton. Poznańska spółka prawdopodobnie wchłonie walczący o finansową stabilizację Katowicki Holding Węglowy. – Tutaj sprawa wyglądałaby tak, że to Skarb wniósłby właśnie, tak najprościej mówiąc, do Enei Katowicki Holding Węglowy, a Enea byłaby tym inwestorem, który płaciłby za inwestycje w kopalniach KHW – tłumaczy Karolina Baca-Pogorzelska z Górnictwa 2.0. Jeśli ta finansowa operacja doszłaby do skutku, to byłaby to bardziej udana próba ratowania producenta węgla niż w przypadku Kompanii Węglowej, od której wszyscy chcą się trzymać z daleka.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Rządowy pomysł podtrzymania przy życiu śląskiego górnictwa za pieniądze z energetyki krytykują nie tylko ci, którzy produkują prąd. – W samym górnictwie jest tyle pieniędzy i tyle sposobów na ich wykorzystanie i pozyskanie, że nie trzeba sięgać do pieniędzy obcych, a już zupełnie nie można sięgać po pieniądze podatnika – mówi Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. A na razie tak właśnie to się odbywa. Ukrócić może to Komisja Europejska, jeśli w działaniach polskiego rządu dopatrzy się niedozwolonej pomocy publicznej. Będące obecnie w opozycji PiS po ewentualnym przejęciu władzy jesienią zapowiada, że polską energetykę uzależni niemal w 100% od rodzimego sektora węgla kamiennego. – Stworzenie dla polskiego surowca wewnętrznego rynku, bo to jest kluczowa rzecz. My nie możemy sprawiać, że mamy swój surowiec, a korzystamy z surowca z zewnątrz – mówi Grzegorz Tobiszowski, poseł PiS.

 

W sterowaniu rynkiem ma pomóc specjalnie powołane przez partię Jarosława Kaczyńskiego ministerstwo energetyki i surowców. Tak, by decyzje z dwóch osobnych branż można było podejmować w jednym gabinecie. Tyle, że ocena tego pomysłu przez inwestorów może mieć jeszcze gorsze skutki dla wartości spółek energetycznych niż dzieje się to teraz.

 

 

 

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button