KrajRegionŚwiatWiadomość dnia

Kto zyska na rosyjskim embargu na polską żywność? Ubodzy i organizacje charytatywne

Na to, jaki kierunek obrać w tegorocznych zbiorach pomysłów nie brakuje. Brakuje jednak pewności, czy komukolwiek będzie się to opłacać. Plantacja nieopodal Gliwic produkuje rocznie 30 tysięcy ton warzyw. Chociaż do Rosji ich nie eksportowała, to skutki embarga już odczuwa. Konkurować na polskim rynku musi z tymi producentami, których embargo dotknęło. -Możemy się nie zmieścić z naszym towarem, jeżeli chodzi o korzeniówkę w granicach czterech tysięcy ton – mówi Zbigniew Klimowicz, prezes Grupy Klimowicz. Tyle też śląski producent warzyw mógłby przekazać organizacjom charytatywnym. Mógłby, ale nie ma pewności, że za tak pokaźną darowiznę otrzyma w najbliższej przyszłości odpowiednie wsparcie. Dlatego na razie plonów przekazuje znacznie mniej. -Wiele rzeczy mamy nie wyjaśnionych. Po pierwsze to są opakowania. Po drugie sprawa transportu, kto ma ponosić koszty, po trzecie wysokość rekompensat jak będzie – mówi Zbigniew Klimowicz, prezes Grupy Klimowicz.

 

 

Ta akurat rolników powinna niepokoić. Komisja Europejska w związku z kryzysem ukraińskim przekazać chce 125 milionów euro pomocy. Ze stuprocentowego wsparcia skorzystają jednak najbogatsze kraje. Takie jak Polska, liczyć mogą na pokrycie strat w połowie. Dziś w Brukseli protestowało ponad 200 przedstawicieli sadowników i Izb Rolniczych. Prowadzone były też negocjacje. -Z tego, co nam przekazano raczej nie możemy liczyć jakieś wielkie korekty tego, co zaproponowano tydzień temu, ponieważ jest to oparte na istniejącym prawie unijnym. Jest przygotowywane tylko jedno rozporządzenie, które by to miało uruchomić – mówi Roman Włodarz, prezes Śląskiej Izby Rolniczej. Krótko mówiąc – bardziej niż polscy producenci jabłek zyskają producenci gruszek. Tyle, że belgijscy. Niezależnie od tego minister rolnictwa namawia rolników, żeby plony przekazywali obiecując im wyższe rekompensaty. -Przynajmniej koszty produkcji, jakie rolnicy ponieśli i tych produktów nie sprzedadzą, muszą im być zwrócone. I to jest jakby rzecz oczywista i do tej pory zawsze było tak w Unii Europejskiej – mówi Marek Sawicki, minister rolnictwa. Rolnicy przekazali już 40 ton pomidorów do Banku Żywności w stolicy. Na Śląsku na razie w bankowych magazynach o powierzchni prawie 1000 metrów kwadratowych nie ma ani pół kilograma warzyw ani owoców.-300 ton, jesteśmy w stanie przyjąć około 14, 15 tirów – wylicza Jan Szczęśniewski, prezes Śląskiego Banku Żywności.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

 

 

Przyjąć i bez problemu rozdać tym najbardziej potrzebującym. –Codziennie otrzymujemy, odbieramy dziesiątki telefonów od osób indywidualnych od rodzin, ze świetlic, z ochronek ze szkół z organizacji małych charytatywnych, które słyszą te komunikaty w radiu i w telewizji, sądzą, że my jesteśmy wypełnieni towarami – mówi Jan Szczęśniewski, prezes Śląskiego Banku Żywności. Towarami, które jeśli nie zostaną oddane, albo sprzedane szybko się zmarnują. Dlatego wciąż szuka się też rynków zbytu, które zastąpią ten rosyjski. -Wierzę, że część z tych produktów ulokujemy na rynkach światowych, bo zainteresowanie dobrą polską żywnością jest coraz większe – mówi Marek Sawicki,minister rolnictwa. Jabłka, gruszki i pomidory mają szansę trafić do Stanów Zjednoczonych. Ruszyły w tej sprawie już pierwsze rozmowy. -To wszystko tak naprawdę rozbija się o sprawy fito-sanitarne, czyli sprawy dotyczące zagrożenia różnymi szkodnikami czy dotyczące chemii – wyjaśnia Sabina Klimek, z Konsulatu Generalnego RP w Nowym Jorku. A to oznacza nie tak krótką drogę eksportu naszych owoców i warzyw za ocean. Trafią tam, jak twierdzą optymiści w przyszłym roku, ale zawiłe procedury które trzeba spełnić, tak naprawdę mogą pozwolić na pierwsze transporty za dwa lata.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button