Kule do świnki

O kulach, w kule. Marcin Musiał gra dopiero rok, ale od startu w zawodach nie powstrzymała go nawet kontuzja.
– Tu właśnie nie ma różnicy, czy ktoś jest z nogą w gipsie, czy jest dzieckiem, bo są też kulki lekkie, malutkie. Dlatego niektóre dzieci mogą bez problemu grać – uważa Musiał, zawodnik.
Młodsi zawodnicy z taryfy ulgowej nie korzystali. Nie dość, że grali dużymi kulami, to imponowali znajomością przepisów. – Ja myślę, że ta gra polega na tym, że masz uderzyć piłkę najbliżej świnki- mówi Michał Matusiak, zawodnik. – Albo kuszonki, albo jacka, różnie to jest nazywane w różnych krajach, takiej małej kuleczki. Wszystkie zasady są dozwolone, byle się zmieścić w boisku – dodaje Andrzej Polak, także zawodnik.
A komu wymiary 4 na 15 metrów nie odpowiadają, boisko może stworzyć we własnym zakresie. – Wystarczy kawałek alejki w parku, to może być także trawnik, jeżeli jest oczywiście przycięty, mało tego są nawet wersje tych kul plażowe – mówi Robert Pyka, organizator
Jeszcze mniej wymaga się od zawodników. Grać w bule może każdy.
– Grają osoby na wózkach inwalidzkich, grają osoby na kulach, grają osoby nazwijmy to bardziej puszyste, to jest jeden z nielicznych sportów, gdzie może być naprawdę każdy. Dlaczego? Bo są bardzo proste zasady gry, bardzo prosta technika, tak naprawdę wystarczy jedna sprawna ręka – uważa Maciej Żłobiński, szef sekcji pentanque.
O technice i zasadach najwięcej wiedzą Francuzi. Ale ta wiedza w praktyce na niewiele się zdawała. – Szanse Polaków wzrastają i mogą być dla nas konkurencją, bo my wspomagamy się takim małym napojem – uważa Theophane Douthe, zawodnik.
Kulka do kulki i dobra zabawa gwarantowana. Niektórzy kulkowe zawody traktują bardziej poważnie, choć pełną powagę zachować trudno, gdy najważniejsza bula na boisku zwana jest prosiaczkiem.