Kategorie

LE: Manchester za mocny dla Lecha; hat-trick Adebayora

Lech ma zatem cztery punkty i spadł z pierwszej na drugą pozycję w tabeli grupy A. Korzystnym wynikiem dla poznańskiej drużyny zakończył się drugi mecz tej grupy, w którym FC Salzburg zremisował 1:1 z Juventusem Turyn. “Juve” ma teraz trzy punkty, a Salzburg jeden.

W dzisiejszym meczu Manchester od początku spotkania narzucił duże tempo i dyktował warunki gry. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bowiem już w piątej minucie gospodarze groźnie strzelali na bramkę Lecha. Ta pierwsza groźna akcja nie zakończyła się jednak powodzeniem. W 13. minucie było jednak 1:0 dla Manchesteru. Emmanuel Adebayor przyjął piłkę, odwrócił się mijając Bartosza Bosackiego, wbiegł w pole karne i strzałem w długi róg bramki dał prowadzenie swojej drużynie. Lechici ambitnie próbowali szybko wyrównać straty, ale nie potrafili przedrzeć się pod bramkę rywali. Za to podopieczni Roberta Manciniego szybko podwyższyli wynik. Po dośrodkowaniu Davida Silvy z lewego skrzydła głową strzelał znów Adebayor, który umieścił piłkę tuż przy słupku bramki Lecha. W kolejnych minutach Manchester City dalej przeważał, ale piłkarze Lecha nie dali się zepchnąć do obrony. Próbowali atakować rożnymi sposobami, ale ich akcje były bezskuteczne. Celu nie sięgały także strzały z daleka Kamila Drygasa i Dimitrije Injaca.

Początek drugiej połowy pokazał, że Lech Poznań, który ostatnio fatalnie spisuje się w polskiej ekstraklasie, nie zapomniał jak się gra w piłkę. Po akcji Sławomira Peszki w polu karnym rywali piłka trafiła do Joela Tshibamby, który strzałem w kilku metrów pokonał bramkarza rywali. Manchester prowadził już tylko 2:1. Po stracie bramki z piłkarzy Manchesteru jakby trochę zeszło powietrze i mecz stał się bardziej wyrównany. Okazało się, że 14. drużyna polskiej ekstraklasy potrafi wywierać presję na wiceliderze Premier League i była coraz bardziej groźna w swoich poczynaniach. Lechowi być może udałoby się wyrównać, gdyby Manchester nie miał rewelacyjnego tego wieczoru Emmanuela Adebayora. W 73. minucie po dośrodkowaniu z prawego skrzydła od Davida Silvy piłkarz z Togo na pełnej szybkości w środku pola karnego przyjął piłkę i bezlitośnie wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Lecha. Dwie bramki różnicy to była zbyt duża przewaga dla Lecha. Podopieczni Jacka Zielińskiego wprawdzie nie zamierzali tanio sprzedać skóry i dalej próbowali atakować, ale robili to z coraz mniejszym przekonaniem. Za to Manchester miał jeszcze dwie szanse na podwyższenie wyniku. Piłkarzom Lecha udało się jednak nie stracić kolejnych bramek i mecz zakończył się porażką polskiej drużyny 1:3.

W następnej kolejce rozgrywek LE dojdzie do rewanżu za to spotkanie. 4 listopada Lech będzie podejmował Manchester City.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button