Lechia Gdańsk zdobyła piłkarski Puchar Polski! Artur Sobiech został bohaterem gdańszczan, strzelając jedyną bramkę dopiero w 90 minucie spotkania na Stadionie Narodowym w Warszawie i pokonując Jagiellonię Białystok.
Ostra niestrawność po świętach i strajku nauczycieli! TOP 5 SILESIA FLESZ
Nie był to finał trzymający w napięciu, niewiele było akcji porywających i zagrań, które na długo wbiją się w pamięć kibiców. Ale kibice Lechii Gdańsk niekoniecznie będą o to dbali. Ich zespół pokazał charakter walcząc do końca w meczu, który dłużej układał się pod dyktando Jagiellonii Białystok. Decydującego gola w doliczonym czasie gry strzelił Artur Sobiech po asyście Flavio Paixao.
Dla Jagiellonii finał Totolotek Pucharu Polski był, jak mówił Ireneusz Mamrot, najważniejszym punktem sezonu, punktem odniesienia dla całego roku pracy jego sztabu i zawodników. Piotr Stokowiec również nie cofał się przed jednoznacznymi ocenami przyznając, że on i piłkarze zwycięstwem na stadionie narodowym mogą zapewnić sobie przepustkę do nieśmiertelności w historii Lechii Gdańsk.
I te nerwy dawało się wyczuć w pierwszych minutach finałowego spotkania. Wynikające nie tylko ze stawki, okazji, czy prawie 50 tys. kibiców na trybunach, lecz również formy obydwu drużyn. Jagiellonia wyszła z wczesnowiosennego kryzysu, ale ostatni mecz ligowy przegrała. Lechia również straciła sporo ze swojej wyjątkowości, doznając trzech porażek w poprzednich czterech spotkaniach.
Pierwsze okazje to stałe fragmenty gry, czyli krótkie zrywy, które trenerzy dopracowywali w ostatnich dniach przed finałem, by zaskoczyć rywali. Jagiellonii prawie udało się w ósmej minucie, gdy szybkie rozegranie rzutu rożnego dało szansę na strzał Tarasowi Romanczukowi, lecz pomocnik pomylił się o kilkadziesiąt centymetrów.
Stopniowo przewaga Lechii rosła, gdy Jagiellonia szukała swoich szans w kontrach. Gdańszczanie pewnie objęliby prowadzenie po dwudziestu minutach, gdy Flavio Paixao zbiegł do prawej strony i dośrodkował na dalszy słupek, gdzie wbiegał Lukas Haraslin – jednak przed strzałem Słowaka ubiegł go jeden z obrońców Jagiellonii i oddalił zagrożenie.
W odpowiedzi kapitalną okazję miał Patryk Klimala, który wydawało się miał już wszystko, by strzelić gola – czas, miejsce w polu karnym i opanowaną piłkę – ale nie wziął pod uwagę tego, jak szybko zareagował Błażej Augustyn, wślizgiem blokując próbę napastnika Jagiellonii. Chociaż Lechia dalej dominowała, to takie sytuacje wprowadziły sporo nerwowości w jej defensywie, a także w poczynania Zlatana Alomerovicia, który raz minął się z piłką na czterdziestym metrze od własnej bramki.
Jednak pierwsza połowa była dokładnie taka, jaką niejako zapowiadali wczoraj trenerzy: oparta na priorytecie bezpieczeństwa pod własnym polem karnym, jak najszybszym powrocie do defensywy po stracie i angażowaniu mniejszej liczby zawodników w ataki. Tych czterdzieści pięć minut było głównie do zapomnienia.
Druga połowa to zdecydowanie wyższe tempo i ataki w obie strony: już w pierwszych kilku minutach Lechia oddała swój pierwszy celny strzał, a Jagiellonia przeprowadziła najlepszą akcję, choć uderzenie Jesusa Imaza zostało zablokowane. Zrywy były częstsze, ale wciąż nad atakującymi górowali obrońcy, a zwłaszcza świetnie interweniujący Michał Nalepa i Błażej Augustyn po stronie Lechii. To właśnie defensywa gdańszczan miała więcej pracy, również Alomerović musiał ratować swój zespół po strzale Imaza.
Wydawało się, że przełamanie przyszło na pięć minut przed końcem, gdy gola strzelił Flavio Paixao po jednej z coraz rzadszych kontr Lechii. Dośrodkowanie z lewej strony odbił Marian Kelemen, a przy uderzeniu Joao Nunesa na pozycji spalonej był właśnie kapitan gdańszczan, który po kolejnej interwencji dopadł pierwszy do piłki. Jednak to zdarzenie i tak napędziło Lechię do ataków, dłuższego przebywania na połowie rywali.
I właśnie to sprawiło, że jeszcze w doliczonym czasie gry przełamanie przyszło: Lechia rzuciła się do ataku, dobrze rozegrała rzut z autu w narożniku boiska, a dośrodkowanie Paixao zaskoczyło całą defensywę Jagiellonii – do tego stopnia, że nikt nie kontrolował wbiegającego Artura Sobiecha, który z bliskiej odległości dał gdańszczanom zwycięstwo.
Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0) Lechia Gdańsk
Bramka: Artur Sobiech 90’
Składy:
Jagiellonia: 25. Marián Kelemen – 2. Andrej Kadlec (90, 7. Jakub Wójcicki), 17. Ivan Runje, 15. Zoran Arsenić, 19. Böðvar Böðvarsson – 9. Arvydas Novikovas, 20. Marko Poletanović (90, 99. Bartosz Kwiecień), 6. Taras Romanczuk, 11. Jesús Imaz, 12. Guilherme – 98. Patryk Klimala.
Lechia: 1. Zlatan Alomerović – 3. João Nunes, 25. Michał Nalepa, 26. Błażej Augustyn, 22. Filip Mladenović – 11. Konrad Michalak (69, 90. Artur Sobiech), 6. Jarosław Kubicki, 35. Daniel Łukasik (90, 5. Steven Vitória), 36. Tomasz Makowski, 17. Lukáš Haraslín (90, 9. Patryk Lipski) – 28. Flávio Paixão.
Żółte kartki: Arsenić – Augustyn
Sędziował: Bartosz Frankowski
Piotr Stokowiec: Cały Gdańsk może być dumny z tej drużyny
– Nie byliśmy dziś świadkami najpiękniejszego widowiska piłkarskiego. Tak jednak gra się finały. Cieszę się, że wytrzymaliśmy i nie ulegliśmy presji. Drużyna się nie podpaliła, emocjonalnie to udźwignęliśmy – powiedział po meczu finałowym Totolotek Pucharu Polski szkoleniowiec Lechii Gdańsk Piotr Stokowiec.
– Na szczęście nieuznana, zresztą słusznie, bramka nie załamała zespołu, potrafiliśmy szybko odpowiedzieć. Mamy świetny zespół, choć jakość gry zawsze może być lepsza. Ci zawodnicy osiągają jednak kapitalne rezultaty. Mówiłem przed tym meczem, że zagramy o nieśmiertelność i dziś zapisaliśmy się w historii. Cieszę się ogromnie, że puchar jedzie do Gdańska. Zmieniamy Lechię, to trochę jeszcze potrwa, ale mamy ambicje, by grać jeszcze lepiej. Dziś troszkę poświętujemy, ale w niedzielę już czeka nas kolejny mecz – zauważył trener Lechii.
– Wsparcie kibiców na PGE Narodowym było wspaniałe, to niesamowite przeżycie. Gramy dla kibiców i cieszymy się z każdej osoby, która przychodzi na nasze mecze. Dziś mieliśmy wielkie święto, zakończone ogromną radością. Lechia cały czas się zmienia, dziś odnieśliśmy historyczny sukces, jestem niesamowicie szczęśliwy, ale jedziemy dalej. Cały czas podnosimy swoje możliwości – dodał.
– Nie pompowaliśmy przed tym meczem balonika, zresztą jak przed każdym innym. Cieszymy się z każdego pojedynczego sukcesu. Mamy już Puchar Polski, zapewniliśmy sobie też medal w rozgrywkach ligowych. Rozdmuchiwanie czegokolwiek w niczym by nam nie pomogło, do wszystkiego podchodzimy z pokorą. Dziś cały Gdańsk może być dumny z tej drużyny – zakończył Piotr Stokowiec.
źródło: Łączy Nas Piłka