Legalne żeglowanie

Mimo że to nie taras widokowy nad Bałtykiem, a jedynie zapora w Goczałkowicach, to na turystach i tak robi wrażenie. Dziwi jedynie fakt, że w gminie, w której 2/3 powierzchni to woda – na wodzie pusto. – To widać, że tego jest brak, sam mam rodzinę i chętnie bym przyjechał, ale nie ma plaży, a różnie może to być przecież, bo sam spacer dzieciom może nie wystarczyć – przyznaje Dariusz Kubicki, turysta. Do tej pory jednak musiał. O otwarciu zbiornika goczałkowickiego dla turystów bowiem nie było mowy. Teraz jednak żeglarze z pszczyńskiego Yacht Clubu walczą o ponowne prawo do korzystania z największego na Śląsku akwenu. – Odkąd pamiętam, lata siedemdziesiąte, osiemdziesiąte, kiedy można było pływać na zbiorniku goczałkowickim, to był jednym z największych skupisk żeglarzy, całe pokolenie harcerzy i nie tylko wychowywało się tutaj – stwierdza Henryk Motyka z Yacht Clubu w Pszczynie.
Te czasy doskonale pamięta “stary wyga” – wojewoda Zygmunt Łukaszczyk, bo to właśnie tam stawiał pierwsze kroki w żeglarstwie. Miedzy innymi dlatego dał już zielone światło, by na jeziorze goczałkowickim ponownie pojawiły się białe żagle. – Tutaj jest naprawdę pozytywny, przyjazny klimat, aby jak najszybciej taką decyzję umożliwiającą pływanie wydać, ale to nie chodzi o pływanie w sposób niekontrolowany – zastrzega wojewoda śląski. To znaczy na własną rękę. Chodzi o to, by właściciel zbiornika, czyli Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągowe wydało określoną ilość zezwoleń dla żaglówek, które oprócz rekreacji miałyby służyć szkoleniom.
Ale to nie jedyny pomysł pszczyńskiego Yacht Clubu. – Jest tutaj Natura 2000 i dlatego na tym obszarze planujemy również ścieżki dydaktyczne dla młodzieży oraz platformy widokowe, żeby można było obserwować przeciwległy brzeg, gdzie są siedliska ptaków – wyjaśnia Motyka.
Wszystkie te pomysły podobają się w gminie, która zresztą pretenduje do miana gminy turystycznej. – Uruchomienie sportów wodnych w takim zakresie nie koliduje oczywiście z ochroną zbiornika, a na pewno wzbogaciłoby ofertę naszej miejscowości skierowanej do turystów i kuracjuszy – uważa Maria Ożarowska, sekretarz gminy w Goczałkowicach Zdrój. Zresztą nie tylko do nich, ale i do inwestorów. Bo przecież terenów do zagospodarowania będzie sporo. – Przy samej zaporze jest też teren, który może służyć jako teren inwestycyjny dla jakiejś małej gastronomii, czy ewentualnie z jakimiś pokojami hotelowymi – oznajmia Wacław Rutkowski, architekt.
To jednak w ogóle nie przekonuje ekologów. – Będzie to zdecydowanie negatywny czynnik wpływający na populacje ptaków, które tam występują, i dla których został utworzony obszar Natura 2000 – uważa dr Jacek Betleja, biolog. I chociaż gmina mówi, że ta inwestycja nie jest na dziś, to zdaniem wojewody do jej realizacji jest już bliżej niż dalej. – Moim życzeniem byłoby, żeby gdzieś na przełomie czerwca i lipca pierwszą łódkę zwodować i popłynąć w szeroką dal – wyznaje Łukaszczyk. Póki co, w dal to można jedynie popatrzeć, a widoki choć piękne – to jakby bez życia.