Legia lepsza w meczu na szczycie
Pierwszą groźną akcję w 4. minucie przeprowadzili goście. Zza pola karnego uderzył Mauro Cantoro, Jan Mucha wypuścił piłkę z rąk, ale zdążył naprawić swój błąd, zanim doskoczył do niej Paweł Brożek. W odpowiedzi z 16 metrów strzelił Takesure Chinyama, lecz piłka przeleciała obok prawego słupka bramki Wisły. W 24. minucie, po rzucie rożnym wykonywanym przez Macieja Iwańskiego, kierunek lotu piłki zmienił Bartłomiej Grzelak, który dość niespodziewanie rozpoczął ten mecz w podstawowej jedenastce gospodarzy, jednak Mariusz Pawełek efektowną i skuteczną interwencją zapobiegł utracie gola. Mistrzowie Polski w tej części gry sprawiali wrażenie, jakby remis, od którego rozpoczęło się spotkanie, w pełni ich satysfakcjonował. Długo rozgrywali piłkę na własnej połowie i zwalniali tempo gdy. Takim zachowaniem dość skutecznie uśpili defensywę gospodarzy, a w 34. minucie wykorzystali jej błąd. Tomas Jirsak sprytnie dograł piłkę w pole karne, a Paweł Brożek strzałem z powietrza pokonał Jana Muchę. Goście z prowadzenia cieszyli się ledwie cztery minuty. Wyrównał Bartłomiej Grzelak, który wykorzystał bierną postawę Clebera i strzałem z ostrego kąta umieścił piłkę w bramce Wisły.
Siedem minut po przerwie kolejny raz dał znać o sobie duet Jirsak – Paweł Brożek, którzy na spółkę wymanewrowali kilku obrońców Legii, ale uderzenie najlepszego strzelca ekstraklasy zablokował wybiegający z bramki Jan Mucha. W 67. minucie gospodarze pierwszy raz po przerwie poważnie zagrozili bramce Wisły i od razu zdobyli gola. Jakub Wawrzyniak zagrał na wolne pole do Bartłomieja Grzelaka, a ten wyłożył piłkę wbiegającemu w pole karne Takesure’owi Chinyamie, który z bliska pokonał Mariusza Pawełka. Minutę później mógł być znowu remis, lecz słowacki bramkarz Legii obronił uderzenie Pawła Brożka, a dobitkę Juniora Diaza zablokowali partnerzy Muchy. W 75. minucie obrońcy Legii jak zaczarowani stali i wpatrywali się w jednego z asystentów sędziego Roberta Małka licząc, że ich błagalny wzrok zmusi go do podniesienia chorągiewki i sygnalizacji spalonego, ale arbiter nie przerwał gry i po technicznym strzale Pawła Brożka piłka odbiła się od słupka, przeturlała wzdłuż linii bramkowej i wyszła w pole.
Dziesięć minut przed końcem gry po raz kolejny swój wysoki kunszt zademonstrował Jan Mucha broniąc uderzenie głową Andrzeja Niedzielana. Ten wyczyn powtórzył tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego, kiedy efektownie odbił piłkę po uderzeniu z woleja Pawła Brożka. Bez wątpienia Słowak zasłużył na miano “piłkarza meczu” i gorące podziękowania od kolegów z drużyny i kibiców.
Mecz czołowych polskich nie stał na wysokim poziomie, choć emocji nie brakowało. Legia udowodniła, że ma spory potencjał, a Wiśle bez zimowych wzmocnień bardzo trudno będzie obronić tytuł mistrzowski