LIS wkracza do kopalnianych szybów. Będzie pomagał ratownikom

Gdy jest naprawdę jasno i tak nikt nikt nie jest w stanie przejść obok niego niezauważony. – Tutaj widzimy zewnętrzne elementy dalmierzy laserowych. Natomiast mamy zamknięte w obudowie serce, które steruje cała głowicą. Zapisuje dane zbierane podczas pomiaru – tłumaczy Robert Janiec, firma FBC Robert Janiec. Tam gdzie zwykłe przyrządy nie widzą już zbyt wiele LIS czuje się najlepiej. Wszystko dzięki czterem laserowym głowicom, które są w stanie zbadać ściany szybu bardzo dokładnie. To przetworzony przez program komputerowy zapis badania jego stanu technicznego. – Na razie wyniki są bardzo obiecujące. Żeśmy przetestowali je w czterech szybach. Będziemy te próby na prototypie jeszcze doskonalić – informuje Henryk Świniarski, prezes Cen-Rat.
Laserowa Inspekcja Szybów, w skrócie LIS, powstaje na zlecenie Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Stan podziemnej infrastruktury to podstawa bezpieczeństwa górników. – Jak mamy szyb górniczy o średnicy 7, 8, 9 metrów w warunkach zapylenia, zawodeninia, bo tam jest duża wilgotność, to mamy problem z oświetleniem. A tu właśnie – im ciemniej tym lepiej. Bo tam penetruje miejsce wiązka laserowa – wyjaśnia Zenon Jeżyk, Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Ratownicy są pewni co do jednego – gdyby mieli takie urządzenie jak LIS w czasie akcji w kopalni Krupiński, w maju tego roku, nie doszłoby do takiej tragedii. W podziemnym pożarze zginął górnik i dwóch ratowników, którzy stracili orientację w skrajnie trudnych warunkach.
Warunkach, które nie są dla niego przeszkodą. Krótko po wypadku w KWK Krupiński inżynierowie i ratownicy przetestowali możliwości LIS-a w dokładnie odwzorowanych warunkach, które zabiły górników. Symulację przeprowadzono w bazie szkoleniowej Centralnej Stacji Ratownictwa. Tu prototypowe urządzenie, które miało służyć tylko do badania ścian szybów, pokazało swoje możliwości. Przeszkodą dla laserów nie była ani wysoka temperatura, ani dym, w którym ratownicy nic już nie widzieli. – Jeżeli na czarno-białym zdjęciu widzimy postać przypominającą człowieka, a na odległościach widzimy, że jest to po prostu postać wycinająca się z tła, to jesteśmy w 100% pewni, że to człowiek – stwierdza Sebastian Gałuszka, firma FBC Robert Janiec.
Sukces eksperymentu daje szansę, że po wprowadzeniu tego urządzenia do kopalni w przyszłym roku, zostanie stworzona lekka i poręczna wersja urządzenia, która niejako będzie oczami ratownika. Wynalazkiem już interesują się urzędnicy Wyższego Urzędu Górniczego, którzy jeszcze w tym tygodniu zapoznają się z wynikami naukowych testów. – Górnictwo się zmienia i będzie się zmieniało, bo przecież fedrujemy już poniżej 1000 metrów pod ziemią. A kilometr pod ziemią tzn. że jest o wiele więcej zagrożeń, innych zagrożeń niż 20 lat temu – podkreśla Jolanta Talarczyk, Wyższy Urząd Górniczy.
Bo jeszcze 20 lat temu największym problemem pod ziemią była woda. Teraz gdy górnik zjeżdża do pracy znacznie głębiej w wielu przypadkach śmiertelnym zagrożeniem dla niego jest metan. W nierównej walce szansą jest maszyna, której nikt nie ma jeszcze w Europie.