List z pogróżkami wobec prezesa PiS

– Posiadam kopię tego listu, ale nie chciałbym za bardzo go pokazywać ze względu na dobro śledztwa – stwierdza podczas konferencji prasowej Waldemar Andzel, poseł PiS. Ale już w zaciszu gabinetu poseł jednak postanowił uchylić rąbka tej tak pilnie strzeżonej tajemnicy
“Uprzedzamy będzie masakra” – między innymi to zdanie znalazło się w ręcznie napisanym liście. Nie wiadomo, kto go napisał, ale wiadomo, że za pośrednictwem posła o zamachu na swoje życie miał się dowiedzieć Jarosław Kaczyński. Jednak od piątku się nie dowiedział. – Nie miałem jeszcze kontaktu w tej sprawie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Ale będę się starał, aby taki kontakt mieć – tłumaczy Andzel.
Wcześniej poseł postarał się za to złapać kontakt z mediami. Bo sprawa według niego jest niezwykle poważna i milczeć się nie powinno. Byłoby wręcz dobrze, gdyby o liście dowiedzieli się wiedzieli wszyscy. – Można traktować te listy poważnie, a można niepoważnie. Ale jeśli potraktujemy je niepoważnie, a coś się stanie to będzie później pytanie, dlaczego nie zrobiliśmy wszystkiego, żeby temu zapobiec – twierdzi Jarosław Burzawa, asystent posła PiS.
Jednak według Roberta Borkowskiego, eksperta ds. terroryzmu to właśnie robienie wszystkiego, by śledztwo utrudnić, a takie konferencje to jedynie kiepski polityczny PR. – Wypowiedzi polityków, które potęgują atmosferę strachu, które nakręcają spiralę terroru służą ujawnieniu się takich psychopatycznych osobników – podkreśla.
Poseł Andzel może krzepy, jak niektórzy politycy, nie ma, a i o samoobronie wie niewiele, to – jak sam twierdzi – na razie konieczna nie będzie. – Na chwilę obecną nie obawiam się. Należy jednak brać bardzo poważnie groźby kierowane pod adresem polityków PiS – mówi.
Okazuje się jednak, że terroryści i zamachowcy, podobnie jak wyborcy, preferencje polityczne też mają i nie oszczędzają nikogo. Dlatego politycy powinni być czujni. Zawsze. – Należy rozpoznać to zagrożenie i przewidzieć, z której strony może przyjść. Z jakiego środowiska będą to osoby. Czy będzie to grupa, czy będą to pojedyncze osoby – tłumaczy Tadeusz Brol z firmy ochroniarskiej “Era”.
Na taką sytuację z pewnością nie był gotowy kandydat na prezydenta Świętochłowic Dawid Kostempski. Kilkanaście dni temu podczas koncertu rockowego doszło podobno do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Tak przynajmniej wynikało z treści maila, który został wysłany do lokalnych dziennikarzy.
“Istnieje poważne podejrzenie, że nie pojawili się tam przypadkowo, bo ich obecność zbiegła się z obecnością jednej ze śląskich dziennikarek TVS, która w organizacji imprezy dopatrywała się afery finansowo-alkoholowej. (…) Uważamy, że pojawienie się zamaskowanych osobników podczas realizacji materiału, było próbą zaszczucia kandydata przez konkurencję polityczną” – czytamy w nim.
– Ryzyko zawsze wpisane jest w misję polityka, natomiast sposób, w jaki nasi politycy zarządzają tym ryzykiem, czy robią z niego użytek coraz bardziej zbliża ich do takich postaci jak Silvio Berlusconi czy sławny w naszym województwie prezydent Mysłowic – uważa Marcin Zasada, dziennikarz “Polski Dziennika Zachodniego”. I być może inni chcą być równie sławni.