Lotnisko w Sosnowcu?

Airport Sosnowiec-Zagórze – brzmi jak żart, ale żartem nie jest. Bo żarty się kończą, kiedy w grę wchodzą tak poważne sprawy jak pas startowy, wieża kontroli lotów, miliony złotych i pomysł radnego.
Do podobnych dźwięków i widoków już teraz powinni przyzwyczajać się mieszkańcy sosnowieckiego Zagórza. Wszystko wydaje się proste, a Radny Krzysztof Haładus proponuje: wybudujmy Ariport Sosnowiec. – Dziś robotnicy latają samolotami do pracy. To nie jest rzecz tylko dla ludzi bogatych, czy dla biznesmenów – stwierdza Haładus.
Na pewno rzecz wielkiego formatu – ale wbrew zapewnieniom radnego – dla niewielu. Bo z danych śląskich aeroklubów wynika, że małych samolotów, które w założeniu przyjmowałoby sosnowieckie lotnisko, na Śląsku jest niewiele ponad setka. – Trudno mi powiedzieć w tej chwili, kto by z tego korzystał – mówi Marek Surma.
Tego zdania nie podzielają specjaliści z Aeroklubu Śląskiego, którzy twierdzą, że Airport Sosnowiec, to pomysł godny nie tylko rozważenia, ale i realizacji. – Im więcej tych lotnisk będzie, to z pewnością dla wszystkich lepiej – uważa Jarosław Matjasik.
Czy dla wszystkich? Poważne wątpliwości ma Cezary Orzech z GTL, administrującego międzynarodowym lotniskiem w Pyrzowicach. – Przed wojną znajdowało się w Sosnowcu małe lotnisko, ale widać nie było na tyle potrzebne skoro zostało zlikwidowane – stwierdza Cezary Orzech, GTL
Jednak w takich wypadkach, jak ten sosnowiecki, lepiej jednak nie patrzeć w historię, a w to, co “tu i teraz”. – Trzeba najpierw przeanalizować sytuację. Sprawdzić czy jest punkt, który ma dobre naloty. Czy jest właściciel gruntów, które je odsprzeda i czy są możliwości techniczne i finansowe, żeby inwestycja się sprawdziła – uważa Kazimierz Górski, prezydent Sosnowca.
Na razie padły dwie propozycje umiejscowienia lotniska w Sosnowcu. Małe i średnie samoloty miałyby lądować albo między ulicą Modrzewiową i Dmowskiego albo w okolicach skrzyżowania dróg S1 i Lenartowicza.
Droga do lotniska w Sosnowcu tylko na mapie wydaje się prosta. Bo żeby warkot samolotowych silników zagościł w Zagórzu, potrzeba co najmniej trzech lat, milionów złotych i jednomyślność, której wśród radnych brakuje. – Mam wrażenie, że ten pomysł ma charakter zaistnienia w mediach niż realnej propozycji – stwierdza Tomasz Jamrozy.
Jeśli faktycznie tylko o media chodzi, to wielka szkoda. Tym bardziej, że na wniosek Hałdusa sprawą zajmie się komisja rozwoju Rady Miejskiej. A tak poważne ciało nie powinno tracić czasu na fakty medialne, (nie)realne.