Maciej Kot razem z małymi pacjentami pomalował szpitalny oddział

Rysunki Macieja Kota, artysty z Dąbrowy Górniczej, to dobre lekarstwo. – To jest coś bajkowego. Naprawdę, nie ma większej radości jak dawać choremu dziecku uśmiech na twarzy, zwłaszcza wtedy, kiedy coś go boli – uważa artysta.
Według Macieja Kota najlepszym środkiem uśmierzającym ból jest dobra zabawa, której nie brakowało przy wspólnym malowaniu oddziału dziecięcego w Tychach.
– Są fajne i to bardzo! Nawet je malowałem. I to było bardzo fajne – cieszy się Krzyś Niemiec.
Bo lekcje plastyki z Kotem pozwalają zapomnieć o chorobie i bólu. – Mam wrażenie, że dzieci nie czują specjalnie tego problemu pobytu w szpitalu i momentami widzę, że całkiem nieźle się bawią – stwierdza Marek Krawczyk ze Szpitala Miejskiego w Tychach. A swoim dobrym humorem zarażają także rodziców.
Według nich malunki Kota rekompensują dzieciom, to że muszą swoje święto spędzić w szpitalnych murach. – Na pewno rekompensują i choć dzieci nie czują się tak jak w domu, ale na pewno tak jak w przedszkolach albo u przyjaciół – mówi Joanna Niemiec, mama Krzysia.
W Polsce takich miejsc jak oddział dziecięcy w Tychach, jest już ponad 80. Ich pomalowanie zajęło artyście dziesięć lat. Malarz swoimi rysunkami ozdobił już m.in. Górnośląskie Centrum Matki i Dziecka w Katowicach i Centrum Pediatrii w Sosnowcu.