Region

Malarze naiwni

To wyczucie sprawiło, że obrazy Ewrina Sówki nie tylko zdobią ściany jego mieszkania, ale także są poszukiwane przez kolekcjonerów. Mimo ciężkiej pracy artysta ani na moment nie zwiątpił w sens swojej pracy.

– Maluję tylko tak jak ja chcę, tak aby to mnie się podobało. A jak mnie się podoba to mi się wydaje, że innym też się będzie podobało. Nie maluję pod publikę, maluję z potrzeby serca – mówi Sówka.

W realizacji tej potrzeby dzielnie wspiera artystę żona. – Ja raczej nie pozuję. Mąż wszystko robi sam. No czasem tam rękę, czy coś – mówi Imgarda Sówka. 

Jednak gdyby nie to coś być może te obrazy nie ujrzałyby światła dziennego. – Na początku to były niewinne zabawy. No ale potem jakoś tak… Takim duchowym wsparciem zawsze żeś mi jednak służyła – mówi Erwin Sówka. 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Te niewinne zabawy budzą dziś podziw wielu osób. Niewielu wie, że żródłem tych dzieł, które teraz podziwiają było zwyczajne hobby. – Na Śląsku mówiło się, że każdy ma swojego ptoka. Niektórzy hodowali ptaki, niektórzy grali na instrumentach. Natomiast właśnie grupa janowska, czyli nasi malarze chwytali za pędzel – stwierdza Bożena Donnerstag z Muzeum Historii Katowic. 

Jednak zanim efekty tej pracy stały się znane śląscy malarze naiwni, jak się ich określa, musieli przejść przez okres zapomnienia. Dobrze wie o tym Gerard Trefoń, który starał się je ocalić. Zbierał obrazy m.in Teofila Ociepki, braci Wróblów, czy Erwina Sówki wierząc, że nadejdą dla nich łaskawsze czasy. – Obrazy wyciągane były ze strychu i z piwnicy i z chlewika z różnych zakamarków – stwierdza Gerard Trefoń, kolekcjoner. 

Zdaniem Moniki Pacy z galerii Szyb Wilson w te zakamarki wepchnęło je błędne przekonanie odbiorców. – W Polsce funkcjonuje pojęcie, że artystą jest malarz, rzeźbiarz, który ukończył akademię sztuk pięknych – mówi Paca, galeria Szyb Wilson

Aby je zmienić w galerii zostanie otwarta wystawa malarstwa naiwnego z całego świata. Miejsce nie zostało wybrane przypadkowo. – Myślę, że na Śląsku, który zaczyna zmieniać swoje oblicze, pokazywanie tego szczęścia i radości byłoby jak najbardziej tutaj wskazane, żeby ten region zaczął fukncjonować już troszeczkę inaczej a nie tylko przez pryzamet tych szarości, które były – stwierdza Adrian Kołodziejczyk ,”Nikisz-for”.

Bo takie malarstwo ma jedną podstawową cechę – każdy autor przedstawia świat, który go otacza w bajkowy, kolorowy sposób. I być może właśnie dlatego nurt nazywany jest naiwnym, choć z plastyczną nieudolnością nie ma on nic wspólnego.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button